Rosja wyśle bombowce nad Zatokę Meksykańską. Tak blisko USA nie latała nawet w czasach zimnej wojny
Wzmożona aktywność rosyjskich sił powietrznych w ostatnich miesiącach już zdążyła wzbudzić wielki niepokój na Zachodzie, ale Kreml nie zamierza na tym poprzestawać. Teraz rosyjski minister obrony ogłosił, że będzie regularnie wysyłać bombowce strategiczne na patrole tuż pod amerykańskie wybrzeże, nad Zatokę Meksykańską, czego Moskwa nie robiła nawet w czasach zimnej wojny.
- W obecnej sytuacji musimy utrzymać obecność wojskową na zachodnim Atlantyku i wschodnim Pacyfiku, jak również na Karaibach i w Zatoce Meksykańskiej - powiedział Siergiej Szojgu, szef resortu obrony. Bombowce strategiczne mają też regularnie patrolować przestrzeń powietrzną wzdłuż rosyjskich granic w Arktyce, co wpisuje się we wdrażaną przez Moskwę politykę militaryzacji tego regionu.
Eksperci wskazują jasno, że sformułowanie "obecna sytuacja" odnosi się do napięć między Rosją a Zachodem na tle konfliktu ukraińskiego. W środę NATO oskarżyło Moskwę o wysyłanie kolejnych kolumn wojskowych do Donbasu, czemu ta stanowczo zaprzeczyła.
Zresztą Szojgu wcale nie ukrywał, jak na Kremlu patrzy się na te sprawy, mówiąc o tym wprost w czasie ogłaszania planów wzmocnienia obrony na anektowanym Krymie. - Pod wieloma względami ma to związek z sytuacją na Ukrainie, podżeganiem antyrosyjskich nastrojów ze strony NATO i wzmocnieniem zagranicznej obecności wojskowej przy naszej granicy - wyjaśnił rosyjski minister obrony, cytowany przez CNN.
Podczas zimnej wojny radzieckie bombowce przeznaczone do uderzeń jądrowych regularnie patrolowały zarówno wody Atlantyku, jak i Oceanu Spokojnego. Jednak nawet wtedy ich misje nie obejmowały Zatoki Meksykańskiej - powiedział agencji Associated Press wysoki rangą przedstawiciel Pentagonu. Po rozpadzie ZSRR z braku funduszy loty te zawieszono. Stałe dyżury lotnictwa strategicznego wznowił dopiero Władimir Putin w 2007 roku.
Trzy razy krok od wojny
Prowokacyjne misje rosyjskiego lotnictwa nierzadko kończą się naruszeniem przestrzeni innych państw albo ich stref identyfikacji, wywołując alarmowe starty myśliwców. Ale nie jest to tylko prężenie militarnych muskułów, bo loty te mają swój cel - wywołując reakcję zachodnich sił powietrznych, pozwalają Kremlowi na dokładne rozpoznanie natowskiego systemu obrony.
Od początku konfliktu na Ukrainie kraje NATO i nie tylko, bo również Finlandia, Szwecja, a nawet Japonia, odnotowują wzmożoną i agresywną aktywność rosyjskich sił powietrznych u swoich granic. Moskwa regularnie wysyła samoloty bojowe głównie nad Morze Bałtyckie, Czarne i Północne, a sporadycznie również nad Atlantyk i Pacyfik.
Oglądaj też: Rosyjskie bombowce nad Kolumbią
Jak alarmowało dowództwo Sojuszu, patrole te stanowią zagrożenie dla cywilnego ruchu lotniczego, bo Rosjanie ani nie przekazują planów lotu, ani nie nawiązują kontaktu radiowego z cywilną kontrolą. W ostatnich dniach ujawniono, że na początku marca szwedzki samolot pasażerski cudem uniknął zderzenia z rosyjskim samolotem rozpoznawczym nad Bałtykiem.
Według raportu Wspólnoty Liderów Europejskich w minionych ośmiu miesiącach doszło do 40 niebezpiecznych incydentów pomiędzy Rosją a NATO. Zdaniem autorów dokumentu trzy z nich mogły spowodować ofiary śmiertelne, a nawet doprowadzić do wybuchu wojny.
Ryzykowna rywalizacja
Zapowiedź stałych patroli rosyjskiego lotnictwa strategicznego w pobliżu wybrzeży USA jest kolejną demonstracją siły ze strony Kremla. W mijającym roku Pentagon już odnotował takie pojedyncze loty, ale po drugiej stronie kontynentu, gdy rosyjskie eskadry były przechwytywane w pobliży Alaski czy Kalifornii. Amerykańscy wojskowy podkreślali wtedy, że tak groźnych incydentów nie wiedzieli od czasów zimnej wojny ze Związkiem Radzieckim
Jednak jak podaje serwis internetowy telewizji Fox News, przedstawiciele sił zbrojnych USA uspokajają, że nie postrzegają zapowiadanych rosyjskich lotów jako "poważnego zagrożenia". Ich zdaniem Putin stara się jedynie, by jego siła militarna była "bardziej widoczna i asertywna".
Niemniej cytowany przez AP Ian Kearns, analityk z brytyjskiego think thanku European Leadership Network, podkreśla, że choć nowe patrole "niekoniecznie są zagrożeniem", to im częściej dochodzi konfrontacji sił NATO i Rosji, "tym więcej jest szans na to, że stanie się coś złego, nawet jeżeli nie będzie takich intencji".
AP przypomina, że wcześniej w tym roku Szojgu zapowiedział również rozszerzenie aktywności marynarki wojennej na światowych akwenach. W tym celu Moskwa rozmawia z krajami takimi jak Nikaragua, Wenezuela, Kuba, Wietnam, Singapur, Algieria czy Cypr, by umożliwić swoim okrętom korzystanie z ich portów. Podobne negocjacje toczą się w sprawie baz lotniczych.
Źródło: Associated Press, Fox News, WP.PL