Proces Brunona Kwietnia. Oskarżony przyznał, że chciał wysadzić sejm
Oskarżony o przygotowywanie zamachu terrorystycznego Brunon Kwiecień przyznał, że jest autorem i pomysłodawcą zamachu na sejm, ale nie poczuwa się do winy. Twierdzi, że był namawiany przez inną osobę - wynika z odczytanego uzasadnienia aktu oskarżenia.
Proces oskarżonego o przygotowywanie ataku terrorystycznego Kwietnia rozpoczął się przed krakowskim sądem okręgowym. Podczas pierwszej rozprawy prokurator odczytał akt oskarżenia z uzasadnieniem.
Na następnej rozprawie w lutym oskarżony prawdopodobnie zacznie składać wyjaśnienia. Wyraził on zgodę na podawanie jego danych osobowych i publikowanie wizerunku. Media mogły wysłuchać części jawnej aktu oskarżenia wraz z uzasadnieniem. Na odczytanie części niejawnej - dotyczącej głównie pracy ABW - sąd wyłączył jawność rozprawy.
Kwiecień jest oskarżony o to, że od marca do listopada 2011 r. nakłaniał dwóch studentów do tego, by sami przeprowadzili zamach o charakterze terrorystycznym na konstytucyjne organy RP - sejm, premiera i prezydenta; ale zamierzonego celu nie osiągnął, ponieważ podżegani studenci odmówili.
Kolejny zarzut dotyczy tego, że od lipca 2012 do 7 listopada 2012 r., w celu wywołania poważnych zakłóceń w ustroju Rzeczypospolitej, przygotowywał się do przeprowadzenia zamachu o charakterze terrorystycznym na konstytucyjne organy RP - sejm, senat, radę ministrów, prezydenta. Polegało to na organizowaniu wykładów, na których werbował ludzi, organizowaniu siatki osób, która miała przeprowadzić zamach pod jego dowództwem, rozpracowywaniu okolic sejmu, przeprowadzaniu próbnych wybuchów i zbrojeniu się, czyli kupowaniu broni, amunicji, środków wybuchowych. Zgromadził m.in. kilka kilogramów trotylu i innych środków wybuchowych.
Mężczyzna oskarżony jest też o to, że handlował bronią i bez wymaganego zezwolenia posiadał m.in. 35 sztuk broni palnej, w tym: pistolety typu Walter, parabellum, TT, rewolwery typu Buldog, karabiny. Informację o tym prokuratura uzyskała z bogatej korespondencji internetowej Brunona Kwietnia oraz ręcznie sporządzonego spisu broni, znalezionego w jego mieszkaniu.
Jak podano w akcie oskarżenia, podczas wykładów Kwiecień narzekał m.in. na sposób sprawowania władzy w Polsce przez Donalda Tuska i PO; wypowiadał się negatywnie na temat klasy politycznej i poszczególnych polityków z różnych ugrupowań; wyrażał też treści antysemickie. Twierdził, że sytuację mogłoby zmienić na lepsze wysadzenie sejmu i proponował pomoc przy organizacji takiego zamachu. Chciał stworzyć zakonspirowaną siatkę młodych ludzi i zdobyć pieniądze np. podczas napadu rabunkowego z bronią. Na czele tej siatki stałby Kwiecień. Oskarżony planował wyposażyć konspiratorów w kuloodporne kamizelki i hełmy oraz broń z okresu II wojny światowej. Dwóch studentów, mimo "nachalności" Kwietnia, nie dało się namówić na realizację jego planu. Po serii wykładów, w 2011 r., ABW przeprowadziła rozmowę z Kwietniem, że taka działalność jest potencjalnie niebezpieczna.
Z ustaleń śledztwa wynika, że oskarżony miał kupić transporter wojskowy typu SKOT - poczynił już ustalenia co do ceny i miejsca zakupu. Pojazd miał być wypełniony 4 tonami saletry amonowej i dostarczony do Warszawy na lawecie pod plandeką firmy pracującej przy budowie metra. Wyposażył się w kilka kilogramów ładunków inicjujących. Przed samym aresztowaniem zlecił zakup 4 ton saletry, mając świadomość, że ten środek należy kupić bezpośrednio przed zamachem, z uwagi na utratę właściwości podczas niewłaściwego przechowywania.
Oskarżony przyznał się do tego, że przygotowywał i opracowywał zamach na sejm, natomiast nie poczuwa się do winy i twierdzi, że inspirowała go inna osoba. Nie przyznał się także do zarzutów dotyczących handlu bronią i posiadania broni. Wyjaśnił, że znalezione u niego materiały pirotechniczne, zapalniki i substancje chemiczne nie służyły do zamachu tylko do pracy naukowej. Grozi mu kara do 15 lat więzienia.
Zdaniem prokuratury wyjaśnienia te nie są zgodne z prawdą i zmierzają do ograniczenia lub uniknięcia odpowiedzialności karnej. Przeczą im zebrane dowody, m.in. korespondencja, zabezpieczone urządzenia pirotechniczne i materiały wybuchowe, nagrania próbnych detonacji, szkic Warszawy i film z rozpoznawania okolic Sejmu oraz zeznania świadków.
Są ponadto pozbawione logiki - twierdzi prokuratura - ponieważ jego plan zrodził się w 2009 roku, a w 2011 rozpoczął nakłanianie studentów - było to więc na długo przed poznaniem osób, które - jak mówił - wywarły na niego wpływ.
- Gdyby nie inspirator, pan Brunon Kwiecień dalej byłby adiunktem na uczelni - powiedział dziennikarzom podczas przerwy w rozprawie obrońca oskarżonego Maciej Burda. Podtrzymał tezę oskarżonego ze śledztwa, że był on podżegany do organizowania zamachu przez osobę, którą wskazał. Dodał, że sam Kwiecień wycofał się kilka tygodni przed zatrzymaniem.
Twierdzenie o wycofaniu się Kwietnia ze swych zamiarów podważa prokuratura. - Brakowało tylko zakupu SKOTA (pojazd, który miał uderzyć w budynek sejmu) i dostarczenia zamówionej saletry, by plany oskarżonego zostały zrealizowane - powiedział dziennikarzom oskarżyciel publiczny prok. Mariusz Krasoń.
Jak wyjaśnił, osoba wskazana przez Kwietnia jako jego inspirator objęta jest częścią niejawną aktu oskarżenia ze względu na jej bezpieczeństwo. Jak informowała prokuratura, kierując akt oskarżenia do sądu, część niejawna dotyczy również agentów ABW, którzy pod przykryciem uczestniczyli w szkoleniach Brunona K.
Oskarżonym w procesie jest także Maciej O., który odpowiada za handel i posiadanie broni.
Sprawę Artura K., któremu zarzucono wyrób i posiadanie broni i który chce dobrowolnie poddać się karze, wyłączono do osobnego prowadzenia.