Policjant oskarżony o zranienie kibica - uniewinniony
• Sąd Okręgowy w Katowicach uniewinnił policjanta, oskarżonego o zranienie kibica
• Do zdarzenia doszło przed trzema laty podczas zamieszek na dworcu w Tychach
• Katowicki sąd zmienił wyrok tyskiego sądu rejonowego, który uznał policjanta za winnego
• Policjanta skazano wówczas na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu
21.06.2016 | aktual.: 25.06.2016 08:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W lutym Sąd Rejonowy w Tychach skazał funkcjonariusza oddziałów prewencji w Katowicach za to, że przekroczył swoje uprawnienia, niezasadnie używając broni gładkolufowej i oddając strzał pociskiem hukowym w kierunku Krzysztofa T. Mężczyznę zraniła wylatująca po wystrzale filcowa zatyczka naboju.
Kibic doznał rany tłuczonej okolicy ciemieniowej, rany szarpanej prawego skrzydełka nosa, sińca powieki górnej i dolnej prawego oka z wylewem do spojówki oraz obrzęku policzka, co spowodowało obrażenia wymagające hospitalizacji poniżej 7 dni. Raniony złożył prywatny akt oskarżenia przeciwko policjantowi.
Sąd I instancji wymierzył funkcjonariuszowi karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata. Orzekł też wobec niego środek karny w postaci zakazu wykonywania zawodu policjanta na 2 lata. Zasądził też m.in. zadośćuczynienie za doznaną krzywdę dla pokrzywdzonego w wysokości 10 tys. zł i zwrot kosztów sądowych. Wyrok ten w całości zaskarżyła obrona policjanta, która domagała się uniewinnienia policjanta, ewentualnie uchylenia wyroku.
Broniąca policjanta mec. Katarzyna Górny-Salwarowska kwestionowała ustalenia sądu pierwszej instancji, oparte - jak mówiła - głównie na filmie nakręconym przez kolegę poszkodowanego. W jej ocenie nie przedstawia on całości sytuacji, a całe zajście można uznać jedynie za nieszczęśliwy wypadek. Zwróciła uwagę, że kwota zadośćuczynienia jest "rażąco wygórowana" w stosunku do obrażeń, jakich doznał kibic i o wiele wyższa, niż wnioskowana przez pokrzywdzonego.
Sąd II instancji podzielił argumenty obrony. Uniewinnił oskarżonego, uznając, że jego zachowanie nie nosiło znamion przestępstwa, i kosztami procesu obciążył Skarb Państwa. Ocenił, że sąd I instancji nieprawidłowo ocenił dowody zgromadzone w tej sprawie, nie rozstrzygając wątpliwości na rzecz oskarżonego.
Z wykonanego podczas zamieszek nagrania, które jest w aktach sprawy nie wynika, że policjant celował w kierunku twarzy kibica - powiedziała w uzasadnieniu sędzia Szydziak-Ryszka, zaznaczając, że na tym materiale nie widać i nie słychać wszystkiego, co wówczas zaszło.
Przytoczyła też opinię biegłego, według której strzelający nie jest w stanie przewidzieć toru lotu zatyczki, ze względu na jej kształt i niewielką masę.
Sąd uznał, że kibic doznał obrażeń na skutek niefortunnego zbiegu okoliczności. Przypomniał, że sytuacja na dworcu była dynamiczna.
Sędzia podkreśliła, że aby uznać policjanta za winnego przestępstwa, należało wykazać, że działał on z winy umyślnej - udowodnić, że nie tylko nadużył uprawnień lub nie dopełnił obowiązków - co może być przedmiotem odpowiedzialności dyscyplinarnej - ale też działał przy tym z zamiarem bezpośrednim lub co najmniej ewentualnym wyrządzenia szkody.
Na koniec sędzia Szydziak-Ryszka podkreśliła, że choć funkcjonariusze policji zostali wyposażeni przez polskiego ustawodawcę w wiele różnych uprawnień, to jednak powinni pamiętać, że wraz z korzystaniem z nich spoczywa też na nich odpowiedzialność. Szczególnie dotyczy to użycia broni, po którą powinni sięgać w ostateczności, a nie w pierwszym odruchu - dodała.
Procesowi uważnie przyglądało się środowisko policjantów, którzy podkreślali, że ich kolega zachował się prawidłowo. We wtorek do sądu przyszło kilkudziesięciu umundurowanych funkcjonariuszy, solidaryzujących się z oskarżonym. Po ogłoszeniu wyroku zaczęli bić brawo. Wyrok I policjanci instancji uznali za bulwersujący. Podkreślali, że gdyby się uprawomocnił mógłby mieć bardzo negatywne konsekwencje - funkcjonariusze zastanawialiby się, czy użyć środka przymusu czy nie.
- Jesteśmy naprawdę podbudowani tym, co się stało w Sądzie Okręgowym w Katowicach. To nie była sprawa o kradzież czapki jabłek, a tak do tego podszedł tyski sąd. To jest dynamiczna akcja na dworcu, gdzie policjanci walczyli z kibolstwem i ten wyrok pokazuje, że sprawiedliwość - przynajmniej w tej sprawie - nastąpiła - powiedział po wyroku wiceprzewodniczący NSZZ Policjantów Woj. Śląskiego Rafał Jankowski.
- My, jako policjanci, musimy używać broni i tej broni będziemy używać wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja. My, jako funkcjonariusze musimy być też chronieni w takich sytuacjach, nie tylko wyrokami sądów. Za policjantem, który wychodzi na ulicę, musi stać państwo - podkreślił.
Z wyroku bardzo zadowolona była także obrończyni policjanta. Podkreśliła, że ma on za sobą bardzo trudny okres, który na szczęście właśnie się zakończył. Policjant może normalnie pracować.
Kibic, który wniósł oskarżenie i jego pełnomocnik nie przyszli na ogłoszenie wyroku. Orzeczenie jest prawomocne, oskarżeniu przysługuje jedynie nadzwyczajny środek odwoławczy - kasacja do Sądu Najwyższego.
Na początku czerwca oświadczenie w tej sprawie wydał wydało MSWiA. Szef resortu Mariusz Błaszczak wyraził w nim oburzenie wyrokiem tyskiego sądu. Poinformował też, że ponieważ do zdarzenia doszło podczas wykonywania zadań służbowych, zdecydował o udzieleniu funkcjonariuszowi wsparcia finansowego. Błaszczak wrócił się również do Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego o analizę sprawy.
"Podkreślamy, że w tej sprawie było prowadzone postępowanie dotyczące użycia środka przymusu bezpośredniego. Stwierdzono, że policjant działał zgodnie z prawem - w związku z tym nie wszczęto postępowania prokuratorskiego" - wskazał resort spraw wewnętrznych w oświadczeniu.