Polak z Państwa Islamskiego zabił 11 osób w zamachu samobójczym
Jacek S. był jednym z kilku terrorystów Państwa Islamskiego, którzy przeprowadzili w czerwcu skoordynowany atak na irackie miasto Bajdżi, gdzie zginęło 11 osób, a 27 zostało rannych - podało tvn24.pl. Mężczyzna pochodził z Polski, ale od wielu lat mieszkał w Niemczech i prawdopodobnie tam został zwerbowany przez dżihadystów.
12.08.2015 | aktual.: 12.08.2015 13:56
28-letni terrorysta kierował samochodem wypełnionym ładunkami wybuchowymi, którym 13 czerwca wjechał na teren rafinerii, a potem wysadził się w powietrze. Jego kompani, Europejczyk, Palestyńczyk i Kuwejtczyk, ostrzeliwali w tym czasie inne budynki w tym mieście.
Polskie służby są zaznajomione ze sprawą, a Centrum Antyterrorystyczne ABW nieoficjalnie potwierdziło także jego samobójczą śmierć.
W szeregach Państwa Islamskiego był znany jako Abu Ibrahim Al-Almani, czyli Abu Ibrahim z Niemiec.
Radykalizacja w Niemczech
Jak ustaliło tvn24.pl, Jacek S. urodził się w Miastku, w województwie pomorskim. Od dłuższego czasu mieszkał w Niemczech, w Getyndze. Miał niemieckie obywatelstwo. Latem 2014 roku przeszedł na islam.
Centrum Antyterrorystyczne ocenia, że Polak mógł przystąpić do ruchu dżihadystycznego pod wpływem internetowej propagandy. - Wydaje się, że to typowa droga dla obywateli, którzy przechodzą na islam i ulegają radykalizacji w ramach tej religii. Podobna sytuacja miała miejsce także w przypadku innego Polaka, Maksymiliana R., który przeszedł na islam, zradykalizował się w Niemczech i zginął w walkach na Bliskim Wschodzie. Nie można tych przypadków bezpośrednio łączyć z samym faktem polskości, prędzej z życiem w Niemczech i poczuciem wyobcowania - tłumaczy w rozmowie z WP Tomasz Otłowski, ekspert ds. terroryzmu z Fundacji Amicus Europae.
Narażone środowiska
Wiadomo, że Jacek S. wcześniej miał problemy z prawem, ale - według lokalnej gazety "Goettinger Tageblatt" - nie był on notowany w związku ze sprawami o naturze religijnej lub ekstremistycznej. - Jeśli zrobić profil psychologiczny obywatel Zachodu, który przystępuje do Państwa Islamskiego, to te osoby mają zbliżony rys bez względu na pochodzenie. Często miały problemy rodzinne lub prawne, a islamiści werbują w środowiskach, których można takie osoby znaleźć - mówi Otłowski i dodaje, że jeśli dżihadyści zaczną werbować kiedykolwiek bezpośrednio w Polsce, to będą szukali rekrutów np. wśród kryminalistów. - Nasze służby powinny przeprowadzać w takich środowiskach działania prewencyjne - wskazuje ekspert.
Jacek S. zniknął w kwietniu i przez Turcję przedostał się do Syrii. - To "klasyczna" droga dla wszystkich, którzy chcą dostać się do kalifatu. Granica turecko-syryjska jest długa i praktycznie niestrzeżona przez rządowe siły syryjskie. Co więcej, do tej pory Turcja nie podjęła zdecydowanych działań, którymi mogłaby mocno uderzyć w interesy Państwa Islamskiego w rejonie pogranicza - ocenia Tomasz Otłowski.
Zagraniczni samobójcy
W ostatnich miesiącach Państwo Islamskie nasiliło częstotliwość zamachów samobójczych. - Napływ zachodnich obywateli i zagranicznych bojowników z regionu Blisko Wschodniego sprawił, że często nie wiadomo, co z nimi zrobić. Nie potrafią walczyć, nie można ich wysłać na front, ale są odpowiednio zradykalizowani, dlatego wykorzystuje się ich w zamachach samobójczych. Ponad 90 proc. zamachowców samobójców to ludzie spoza Syrii i Iraku - mówi Otłowski.
Państwo Islamskiego od końca 2014 roku próbuje objąć całkowitą kontrolę nad Bajdżi, położonym o 250 kilometrów na północ od Bagdadu. W mieście znajduje się największa rafineria w Iraku. Z kolei wojska irackie i współpracujące z nimi szyickie milicje usiłują odzyskać miasto. 31 lipca minister obrony Iraku poinformował, że Bajdżi jest niemal w całości pod kontrolą władz, a Państwo Islamskie kontroluje tylko jego wschodnią część. Odparcie islamistów z Bajdżi jest kluczowe dla późniejszego ewentualnego uderzenia na Mosul, trzeciego co do wielkości miasta w Iraku, które jest w rękach islamistów.