ŚwiatPolacy wyjeżdżają z Czadu. "Najbardziej humanitarna misja"

Polacy wyjeżdżają z Czadu. "Najbardziej humanitarna misja"

Dobiega końca zaangażowanie Polski w operacji wojskowej w Czadzie. Przez kilkanaście miesięcy - początkowo w misji UE, a potem ONZ - polscy żołnierze zajmowali się tam m.in. monitorowaniem sytuacji w regionie oraz zabezpieczeniem konwojów z międzynarodową pomocą humanitarną. Teraz ich obowiązki przejmą wojskowi z Mongolii. - Ze wszystkich naszych misji, ta najbardziej pokazuje swój humanitarny wymiar - powiedział szef MON Bogdan Klich wizytujący polski kontyngent w Czadzie.

Polacy wyjeżdżają z Czadu. "Najbardziej humanitarna misja"
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

06.12.2009 | aktual.: 06.12.2009 23:40

Uroczystość przekazania obowiązków odbędzie się w najbliższą środę, a już teraz z wizytą w Czadzie jest szef MON Bogdan Klich. Minister odwiedził w niedzielę polskich żołnierzy w bazie "North Star" nieopodal miejscowości Iriba, około 1000 kilometrów od stolicy kraju, Ndżameny.

Wycofanie żołnierzy z Czadu, a wcześniej także ze Wzgórz Golan i Libanu, jest efektem rządowej strategii przyznającej priorytet operacjom NATO i UE. Przewiduje ona, że Polska może mieć jednocześnie poza granicami kraju ok. 3,5 tys. żołnierzy. MON nie ukrywa, że redukcja zaangażowania w tych trzech misjach pozwoli zwiększyć liczebność polskiego wojska w Afganistanie. - Część misji wygaszamy, a inne wzmacniamy - argumentował rozmowie z dziennikarzami szef MON.

Początkowo rząd chciał, by misja w Czadzie zakończyła się w połowie roku. Termin jednak przesunięto, gdy okazało się, że Polska poniosłaby znaczną część kosztów wycofania żołnierzy i sprzętu. Teraz część tych wydatków poniesie ONZ. - Pozostając nieco dłużej zaoszczędziliśmy ok. 20 mln dolarów - podał Klich.

Do kraju wróci ok. 100 kontenerów i ponad setka pojazdów, w tym m.in. 16 transporterów Rosomak, LandRoverów, trzy cysterny paliwowe i dwie spycharko-ładowarki. - Wycofywaniem sprzętu zajmie się firma wyłoniona przez ONZ, do połowy lutego ma on wrócić do kraju. Takie są przynajmniej wstępne założenia kontraktu - poinformował generał Jerzy Michałowski z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych. Część mienia - za ok. 9,7 mln zł - ONZ odkupi od polskiego wojska.

Polski kontyngent w Czadzie rozpoczął działanie w kwietniu 2008 roku, a pierwszym zadaniem przed jakim stanął była budowa bazy, bo miejsca przeznaczone do rozmieszczenia wojsk nie posiadały żadnej infrastruktury, poza pasami startowymi. Po zakończeniu prac inżynieryjnych, przybyciu na miejsce sił głównych i zgraniu zespołów, w połowie września 2008 roku kontyngent osiągnął pełną gotowość do wykonywania zadań tzw. FOC (Full Operational Capability).

Żołnierze przez trzy zmiany polskiego kontyngentu - dwie w ramach misji EUFOR i jedną w misji ONZ - odpowiadali m.in. za monitorowanie sytuacji w rejonie, w tym kontrolę osób i obiektów, ochronę personelu organizacji humanitarnych i współdziałanie z lokalnymi władzami. Przez ten czas udało się zrealizować wiele projektów w ramach współpracy cywilno-wojskowej tzw. CIMIC (ang. civil military co-operation) m.in. remont szkoły w Iribie, wsparcie dla miejscowego szpitala czy naprawy przejazdów przez okresowo pojawiające się w porze deszczowej rzeki.

- Ze wszystkich misji Wojska Polskiego, z którymi mieliśmy do czynienia w roku bieżącym, ta najbardziej pokazuje swój humanitarny wymiar - ocenił w niedzielę minister Klich. - Nie mamy tu żadnych interesów ekonomicznych, a nasza obecność polityczna w tej części Afryki nie była nigdy specjalnie znacząca. Sprawy pomocy humanitarnej dla tych którzy jej potrzebują były motywacją dla władz do podjęcia decyzji o rozpoczęciu misji w Czadzie - powiedział. Jak dodał szef MON, one także spowodowały, że Polacy kontynuowali misję po zmianie sztandarów z UE na ONZ.

Ostatnia, trzecia polskiego zmiana kontyngentu w Czadzie, która właśnie oficjalnie dobiegła końca w ramach misji ONZ MINURCAT liczyła ponad 300 żołnierzy. Przerzut sił do kraju zaplanowano w dwóch turach w ciągu najbliższych dwóch tygodni; kontrakt z ONZ na transport personelu wygrały rosyjskie linie lotnicze VIM Airlines. Na miejscu pozostanie jeszcze przez jakiś czas kilkunastu żołnierzy, którzy będą odpowiadali za wycofanie sprzętu.

Realia w jakich przyszło pełnić polskim żołnierzom służbę w Czadzie nie są łatwe, nie tylko ze względu na warunki klimatyczne. Wojskowi zmagają się z pasożytami, brakiem żywności i często utrudnionym dostępem do wody technicznej, wykorzystywanej głównie do mycia. - Przeżyliśmy siedem miesięcy w trudnych warunkach - ocenia dowódca Polskiego Kontyngentu Wojskowego (PKW) w Czadzie pułkownik Arkadiusz Widła.

- Dla nas Europejczyków, warunki pełnienia misji w Afryce są niesamowicie uciążliwe. Temperatury przekraczające 50 stopni Celsjusza w południe są normą, w nocy temperatura potrafi zaś spaść do 5-10 stopni. Amplituda zmian powoduje że często żołnierze są chorzy - potwierdza rzecznik kontyngentu major Sławomir Ratyński.

- Kolejnym zagrożeniem są pasożyty. Na bieżąco prowadzimy badania wody by eliminować możliwości zarażenia; inną mamy wodę do picia, inną do mycia - dodał. Dowódca PKW przypominał w rozmowie z dziennikarzami, że żołnierzy po powrocie z misji, jak zawsze, czekają szczegółowe badania. - Każdy z nas wiedział gdzie przyjeżdża i co mu zagraża, z czym możemy się spotkać i jakie choroby są tu normalne - podkreślał płk Widła. Pytany o wyrażane przez żołnierzy opinie na temat częstych kłopotów z wodą, mjr Ratyński przekonywał, że "trzeba się liczyć z tym, że jest to Afryka, a nie Europa i jak się odkręci kran to woda nie będzie leciała jak w domu". - Problemy z wodą dotyczą wszystkich, głównie miejscowej ludności i nie mogą nas omijać - ocenił dowódca PKW.

Odnosząc się do krytyki dotyczącej jedzenia płk Widła zastrzegł, że za żywienie kontyngentu odpowiada ONZ. - To nie my Polacy, nie komenda tej bazy planuje i odpowiada za dostawy żywności. Jesteśmy skazani na dostawy realizowane przez kontraktora - podkreślił. Potwierdził jednocześnie, że żołnierze często korzystają z tzw. suchych porcji (zestawów wysokoprzetworzonych produktów o długim terminie trwałości).

Dowódca kontyngentu tłumaczył, że problemy z żywnością wynikają z problemów z logistyką. - Większość transportu jest możliwa jedynie drogą powietrzną, a transport lotniczy jest bardzo drogi. Wszystko, co ma zostać przywiezione jest bardzo skrzętnie podliczane - czy warto i czy się opłaca - dodał.

Społeczność międzynarodowa zdecydowała o wysłaniu sił w region, by ograniczyć skutki krwawego konfliktu w Darfurze (zachodni Sudan) w obszarach przygranicznych Czadu i Republiki Środkowoafrykańskiej. Od wybuchu w 2003 roku konfliktu w Darfurze, gdzie arabskie milicje dżandżawidów dokonywały brutalnych i krwawych czystek etnicznych na terenach zamieszkanych przez czarnych Afrykanów, zginęło około 300 tys. osób; ok. 2,5 mln zostało zmuszonych do opuszczenia domów. Powszechnie uważa się, że to obecnie jeden z największych kryzysów humanitarnych na świecie.

W skład sił MINURCAT wchodzą kontyngenty z m.in. Austrii, Bangladeszu, Brazylii, Ekwadoru, Egiptu, Gabonu, Hiszpanii, Jordanii, Kirgistanu, Nigerii, Pakistanu, Polski, Portugali i Tunezji.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)