Nowe fakty w sprawie powiązań Trumpa z Rosją
Republikański kongresmen Devin Nunes ujawnił, że amerykańskie służby przechwyciły treść rozmów ludzi związanych z Trumpem. Według prezydenta i jego zwolenników świadczy to, że jego oskarżenia wobec prezydenta Obamy o zakładanie podsłuchów w Trump Tower okazały się prawdziwe. Ale rewelacje te mogą koniec końców zaszkodzić prezydentowi. Tym bardziej że na jaw wychodzą kolejne fakty na temat powiązań ludzi Trumpa.
Nunes, członek komisji ds. wywiadu w Izbie Reprezentantów poinformował w środę, że jego komisja otrzymała informacje o tym, że amerykańskie agencje wywiadowcze zapisywały rozmowy ludzi Trumpa podsłuchując zagranicznych dyplomatów i oficjeli. Informacją tą podzielił się także osobiście z Białym Domem. Trump i przychylni mu komentatorzy natychmiast uznali to za potwierdzenie swoich oskarżeń pod adresem Obamy- choć wbrew temu, co zarzucał, podsłuchy nie dotyczyły samego prezydenta ani Trump Tower, zapisy rozmów zostały uzyskane przez służby niejako przez przypadek i były one legalne, bo zgodę na nie wydał specjalny sąd.
Mimo wyrażanej przez prezydenta USA satysfakcji z nowych doniesień, nie muszą obrócić się na jego korzyść. Ujawnienie przez Nunesa tych poufnych faktów oraz jego wizyta w Białym Domu sprawił, że przybrały na sile głosy wzywające do przeprowadzenia niezależnego śledztwa w sprawie kontaktów Trumpa z Rosją. To republikanin z Kalifornii przewodzi bowiem badaniom Kongresu w tej sprawie. Nunes był członkiem tzw. "zespołu przejściowego" Trumpa i jest jednym z jego czołowych sojuszników w Kongresie. - Niestety, działania szefa komisji poddały w wątpliwość to, czy obecne śledztwo może być przeprowadzone porządnie - stwierdził inny członek komisji, demokrata Adam Schiff.
Nie jest to jedyna zła wiadomość dla obozu prezydenta. W czwartek telewizja CNN podała, że Federalne Biuro Śledcze (FBI)
ma dowody - w tym dowody od służb sojuszniczych (w tym konktekście mówi się także o polskich służbach) - mogące świadczyć o współpracy ludzi Trumpa z Rosjanami w celu pokonania w wyborach Hillary Clinton.
Na jaw wyszły do tego szczegóły rosyjskich powiązań Paula Manaforta, byłego szefa kampanii wyborczej Trumpa i wieloletniego doradcy prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Jak ujawniła w środę agencja Associated Press, w latach 2005-2009 Manafort współpracował z rosyjskim oligarchą Olegiem Deripaską, choć faktycznie pracował dla Kremla. Jak wynika z dokumentów, do których dotarła AP, w zamian za kontrakt warty 10 milionów dolarów, Manafort obiecywał lobbing i działania, na których "w ogromny sposób skorzysta rząd Putina". Chodziło m.in. o wpływanie na kurs polityki krajów Europy Środkowo Wschodniej i USA, wzmacnianie relacji biznesowych z Rosją i kultywowanie relacji z zachodnimi dziennikarzami, by w ten sposób zapewniać Putinowi lepszą prasę. Manafort nie ujawnił swojej działalności amerykańskim władzom, co grozi nawet karą więzienia. Wcześniej lobbysta mieszkający w Trump Tower wielokrotnie zaprzeczał, by kiedykolwiek pracował dla Rosji. Republikański działacz był szefem kampanii wyborczej Trumpa od marca
do sierpnia 2016 roku. Został zwolniony po doniesieniach o przyjmowanych przez niego "lewych" pieniądzach od rządu Janukowycza.
Manafort jest jednym z kilku osób z otoczenia Trumpa posiadających wątpliwe związki z Rosją. Inni to m.in. były doradca ds. międzynarodowych Carter Page, utrzymujący kontakty z Wikileaks Roger Stone, zdymisjonowany za kłamstwa dotyczące kontaktów z rosyjskim ambasadorem były doradca ds. bezpieczeństwa międzynarodowego Michael Flynn. Wszyscy byli objęci śledztwem FBI w tej sprawie. Jak zauważa w rozmowie z WP Michał Baranowski, ekspert think tanku German Marshall Fund w Warszawie, temat rosyjskich powiązań Trumpa i jego obozu może ciągnąć się jeszcze długo - i znacznie utrudnić mu doprowadzenie do zapowiadanego zbliżenia z Kremlem.
- W tym momencie scenariusze są trzy. Pierwszy to taki, że sprawa przycichnie i się wypali. Drugi - że na jaw wyjdą konkretne zarzuty i dowody, które zmiotą całą administrację. Ale może też być tak, że co jakiś czas pojawiać się będą kolejne mniejsze fakty, które nie pozwolą na wygaśnięcie tematu - mówi ekspert. - Dużo wskazuje na to, że ta sprawa może być dla Trumpa obciążeniem ciągnącym się przez całą jego prezydenturę.