Nowe fakty w sprawie powiązań Trumpa z Rosją
Republikański kongresmen Devin Nunes ujawnił, że amerykańskie służby przechwyciły treść rozmów ludzi związanych z Trumpem. Według prezydenta i jego zwolenników świadczy to, że jego oskarżenia wobec prezydenta Obamy o zakładanie podsłuchów w Trump Tower okazały się prawdziwe. Ale rewelacje te mogą koniec końców zaszkodzić prezydentowi. Tym bardziej że na jaw wychodzą kolejne fakty na temat powiązań ludzi Trumpa.
23.03.2017 | aktual.: 24.03.2017 10:00
Nunes, członek komisji ds. wywiadu w Izbie Reprezentantów poinformował w środę, że jego komisja otrzymała informacje o tym, że amerykańskie agencje wywiadowcze zapisywały rozmowy ludzi Trumpa podsłuchując zagranicznych dyplomatów i oficjeli. Informacją tą podzielił się także osobiście z Białym Domem. Trump i przychylni mu komentatorzy natychmiast uznali to za potwierdzenie swoich oskarżeń pod adresem Obamy- choć wbrew temu, co zarzucał, podsłuchy nie dotyczyły samego prezydenta ani Trump Tower, zapisy rozmów zostały uzyskane przez służby niejako przez przypadek i były one legalne, bo zgodę na nie wydał specjalny sąd.
Mimo wyrażanej przez prezydenta USA satysfakcji z nowych doniesień, nie muszą obrócić się na jego korzyść. Ujawnienie przez Nunesa tych poufnych faktów oraz jego wizyta w Białym Domu sprawił, że przybrały na sile głosy wzywające do przeprowadzenia niezależnego śledztwa w sprawie kontaktów Trumpa z Rosją. To republikanin z Kalifornii przewodzi bowiem badaniom Kongresu w tej sprawie. Nunes był członkiem tzw. "zespołu przejściowego" Trumpa i jest jednym z jego czołowych sojuszników w Kongresie. - Niestety, działania szefa komisji poddały w wątpliwość to, czy obecne śledztwo może być przeprowadzone porządnie - stwierdził inny członek komisji, demokrata Adam Schiff.
Nie jest to jedyna zła wiadomość dla obozu prezydenta. W czwartek telewizja CNN podała, że Federalne Biuro Śledcze (FBI)
ma dowody - w tym dowody od służb sojuszniczych (w tym konktekście mówi się także o polskich służbach) - mogące świadczyć o współpracy ludzi Trumpa z Rosjanami w celu pokonania w wyborach Hillary Clinton.
Na jaw wyszły do tego szczegóły rosyjskich powiązań Paula Manaforta, byłego szefa kampanii wyborczej Trumpa i wieloletniego doradcy prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Jak ujawniła w środę agencja Associated Press, w latach 2005-2009 Manafort współpracował z rosyjskim oligarchą Olegiem Deripaską, choć faktycznie pracował dla Kremla. Jak wynika z dokumentów, do których dotarła AP, w zamian za kontrakt warty 10 milionów dolarów, Manafort obiecywał lobbing i działania, na których "w ogromny sposób skorzysta rząd Putina". Chodziło m.in. o wpływanie na kurs polityki krajów Europy Środkowo Wschodniej i USA, wzmacnianie relacji biznesowych z Rosją i kultywowanie relacji z zachodnimi dziennikarzami, by w ten sposób zapewniać Putinowi lepszą prasę. Manafort nie ujawnił swojej działalności amerykańskim władzom, co grozi nawet karą więzienia. Wcześniej lobbysta mieszkający w Trump Tower wielokrotnie zaprzeczał, by kiedykolwiek pracował dla Rosji. Republikański działacz był szefem kampanii wyborczej Trumpa od marca
do sierpnia 2016 roku. Został zwolniony po doniesieniach o przyjmowanych przez niego "lewych" pieniądzach od rządu Janukowycza.
Manafort jest jednym z kilku osób z otoczenia Trumpa posiadających wątpliwe związki z Rosją. Inni to m.in. były doradca ds. międzynarodowych Carter Page, utrzymujący kontakty z Wikileaks Roger Stone, zdymisjonowany za kłamstwa dotyczące kontaktów z rosyjskim ambasadorem były doradca ds. bezpieczeństwa międzynarodowego Michael Flynn. Wszyscy byli objęci śledztwem FBI w tej sprawie. Jak zauważa w rozmowie z WP Michał Baranowski, ekspert think tanku German Marshall Fund w Warszawie, temat rosyjskich powiązań Trumpa i jego obozu może ciągnąć się jeszcze długo - i znacznie utrudnić mu doprowadzenie do zapowiadanego zbliżenia z Kremlem.
- W tym momencie scenariusze są trzy. Pierwszy to taki, że sprawa przycichnie i się wypali. Drugi - że na jaw wyjdą konkretne zarzuty i dowody, które zmiotą całą administrację. Ale może też być tak, że co jakiś czas pojawiać się będą kolejne mniejsze fakty, które nie pozwolą na wygaśnięcie tematu - mówi ekspert. - Dużo wskazuje na to, że ta sprawa może być dla Trumpa obciążeniem ciągnącym się przez całą jego prezydenturę.