Moskwa: zamachowcy grożą wysadzeniem teatru w powietrze
Aktualizacja: godz. 00.15
Atak na moskiewski teatr, podczas którego terroryści czeczeńscy wzięli kilkuset zakładników, to odpowiedź bojowników zabitego przed rokiem w Czeczenii dowódcy polowego Arbiego Barajewa za śmierć ich dowódcy. Poinformowała o tym w radiu Majak, powołując się na przedstawiciela separatystów czeczeńskich Mowładiego Udugowa, korespondentka rosyjskiej sekcji BBC, Tatiana Dielcowa.
Napastnicy, którzy zajęli salę teatralną twierdzą - według świadków - że są członkami "29. dywizji czeczeńskiej". Jej dowódcą jest Mansur Barajew - krewny zabitego komendanta Arbiego Barajewa.
Zamachowcy zagrozili, że będą zabijać po 10 osób za każdego zabitego spośród nich. Według ostatnich informacji, terroryści wypuścili kolejnych 150 osób. Wcześniej agencje pisały o 300 uwolnionych.
O groźbach zamachowców poinformowała telewizję NTV Tatiana Sołnyszkina, naoczny świadek wydarzeń. Według niej, terroryści mają ze sobą dużo materiałów wybuchowych i są uzbrojeni w broń automatyczną.
Wcześniej napastnicy uwolnili jednego z zakładników, naukowca, by przekazał wiadomość, iż kolumny wokół budynku zostały obwiązane materiałami wybuchowymi. Ostrzegli także milicję, by nie przypuszczała szturmu, gdyż zaminowali budynek. Napastnicy znajdują się w sali teatru w domu kultury przy moskiewskiej fabryce łożysk. Nie ma doniesień o ewentualnych ofiarach lub rannych.
Nie ma również sygnałów, by wśród zakładników byli Polacy. Radca prasowy ambasady polskiej w Moskwie Andrzej Włoch powiedział: "Nie otrzymaliśmy żadnych telefonów ani od nikogo wewnątrz, ani od zaniepokojonych rodzin". Wśród zakładników jest natomiast trzech obywateli Niemiec - poinformowało niemieckie MSZ.
Z terrorystami weszła w kontakt rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa. Powiedział o tym radiu Echo Moskwy zastępca szefa biura rosyjskiego rządu, Aleksiej Wolin. Swe ostrzeżenia i żądania terroryści przekazują za pośrednictwem telefonów komórkowych, należących do przetrzymywanych na sali teatralnej widzów.
Według agencji ITAR-TASS, zamachowcy wzięli 700 zakładników. CNN donosi o 1000 przetrzymywanych, o takiej liczbie mówił również dyrektor teatru. Teatr może pomieścić 1163 osoby.
O godz. 19.00 czasu warszawskiego (21.00 moskiewskiego) pod teatr podjechało kilka samochodów zagranicznych marek, z których wysiadło kilkunastu mężczyzn z bronią automatyczną. Napastnicy weszli do sali teatralnej, zamknęli drzwi i za zakładników wzięli ok. 700 znajdujących się na sali osób - podaje ITAR-TASS.
Zamachowcy kilka razy strzelili w powietrze. Według BBC, są to Czeczeni, którzy poinformowali, iż w teatrze podłożone są bomby. Zamachowcy pozwolili opuścić salę 20 dzieciom oraz muzułmanom, jak również zadzwonić widzom przedstawienia do rodzin. Świadek zdarzenia twierdzi, że zamachowcy wypuścili z budynku widzów gruzińskich.
"Słyszeliśmy wszystko, co się dzieje w sali, słychać było kilka głosów, które z kaukaskim akcentem krzyczały: 'ręce na kark, kobiety na jedną stronę, mężczyźni na drugą, Gruzini i dzieci mogą wyjść'" - powiedziała pracownica teatru, której udało się ukryć. Dodała, że nie widziała zamachowców, ale słyszała dochodzące z sali głosy. Liczbę terrorystów oceniła na podstawie głosów na pięciu - trzech mężczyzn i dwie kobiety.
Osoby, które uwolniono z budynku, twierdzą, że napastnicy - mężczyźni - są w mundurach, kobiety zaś mają zakryte twarze - donosi BBC. Niektórzy z wypuszczonych mówią, że kilku napastników ma na sobie tzw. pasy samobójcze, czyli materiały wybuchowe przymocowane do ubrania. Kobiety utrzymują, że są wdowami po czeczeńskich bohaterach.
Jedna z uwolnionych zakładniczek (ciężarna kobieta) powiedziała telewizji NTV, że wśród zamachowców jest 14 kobiet. Z kolei witryna Kavkaz.org podała, iż w akcji w Moskwie uczestniczy 40 kobiet.
Rozgłośnia Echa Moskwy poinformowała, że do redakcji zadzwonił mężczyzna podający się za Mowładiego Udugowa, ministra informacji Republiki Czeczenii i przyznał się, że to Czeczeni zajęli teatr.
Do BBC zadzwoniła natomiast osoba podająca się za czeczeńskiego separatystę informując, iż akcją w teatrze dowodzi krewny czeczeńskiego dowódcy polowego, Arbi Barajewa. Dzwoniący do BBC zażądali natychmiastowego wycofania się rosyjskich wojsk z Czeczenii. Poinformowali również, że są gotowi zginąć.
Mężczyzna podający się za krewnego Barajewa poinformował, że grupa napastników to zamachowcy-samobójcy, którzy przybyli do Moskwy " nie żeby przeżyć, ale żeby zginąć" - pisze BBC.
Interfax podaje, że napastników jest ok. 20. Agencja powołuje się na swoją dziennikarkę, obecną w sali na przedstawieniu musicalu "Nord-Ost". Wśród zakładników jest dziennikarz agencji France Presse (AFP). Inne źródła mówią o 30 zamachowcach.
Na miejsce zdarzenia przybyły specjalne oddziały antyterrorystyczne milicji (SOBR i OMON) oraz elitarna jednostka sił specjalnych Alfa, która otoczyła budynek. Udał się tam również szef moskiewskiego urzędu spraw wewnętrznych, gen. Władimir Pronin.
O incydencie został poinformowany prezydent Władimir Putin. Po naradzie w prezydenckim gabinecie dyrektor Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Nikołaj Patruszew poinformował, że w stan gotowości bojowej postawiono oddziały specjalne FSB, MSW i Ministerstwa Obrony.
Przed frontem budynku teatru zajęły stanowiska dwa pojazdy opancerzone Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Na miejsce przybyły też dwie grupy żołnierzy w kaskach i z bronią ciężką. Tymczasem przedstawiciele diaspory czeczeńskiej w Moskwie i przedstawiciele promoskiewskich władz Czeczenii poinformowali, że są gotowi zająć miejsce zakładników, przetrzymywanych w zajętym teatrze.
W Moskwie został wprowadzony tzw. "Plan burza". Wszyscy pracownicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Federalnej Służby Bezpieczeństwa musieli stawić się do pracy.
Gmach zajęty przez napastników to Centrum Teatralne na Dubrowce, w południowo-wschodniej części Moskwy. Placówka ta, mieszcząca się przy ul. Mielnikowa, znana jest też jako były Dom Kultury Państwowej Fabryki Łożysk. (PAP/IAR, mp, jask)