List otwarty do Beaty Szydło i Andrzeja Dudy
"Jako były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i były wiceminister obrony narodowej wyrażam ogromne zdziwienie i zaniepokojenie" - zaczyna swój list otwarty były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i były wiceminister obrony narodowej Stanisław Koziej. Chodzi o to, że Polska nie ma osoby przygotowującej się do objęcia stanowiska Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych w czasie wojny.
"Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych mianowany na czas wojny przez Prezydenta na wniosek Prezesa Rady Ministrów odgrywa kluczową rolę w obronie Rzeczypospolitej Polskiej" - pisze Koziej.
"Podlega bezpośrednio Prezydentowi, który kieruje tą obroną, we współdziałaniu z Radą Ministrów. W celu odparcia zbrojnej napaści na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej Naczelny Dowódca dowodzi Siłami Zbrojnymi oraz innymi jednostkami organizacyjnymi, podporządkowanymi mu zgodnie z narodowymi planami użycia Sił Zbrojnych do obrony państwa, które to plany zatwierdza Prezydent. Ponadto Naczelny Dowódcazapewnia współdziałanie podległych mu Sił Zbrojnych z siłami sojuszniczymi w planowaniu i prowadzeniu działań wojennych w obronie Rzeczypospolitej Polskiej; określa, w ramach swojej właściwości, potrzeby Sił Zbrojnych w zakresie wsparcia ich operacji w ramach obrony państwa przez pozamilitarną część systemu obronnego; wyznacza organy wojskowe do realizacji zadań administracji rządowej i samorządowej w strefie bezpośrednich działań wojennych, którą to na jego wniosek określa Prezydent" - wylicza.
Podkresla także, że do takich zadań już w czasie pokoju powinna przygotowywać się osoba przewidziana do mianowania na stanowisko Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych. Koziej przypomina w swoim liście, że "wskazanie takiej osoby jest ustawowym obowiązkiem Pana Prezydenta, wykonywanym na wniosek Pani Premier (Ustawa o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej, art. 5.). - Poprzedni Dowódca Operacyjny, który był wskazany jako "kandydat” na to stanowisko, znajduje się od początku roku w rezerwie kadrowej Ministra Obrony Narodowej - kontynuuje.
Pod koniec Stanisław Koziej zwraca się bezpośrednio do prezydenta i premier: "Zgodzicie się Państwo, Panie Prezydencie i Pani Premier, że to jest sytuacja nienormalna i z punktu widzenia bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej niezmiernie ryzykowna".