Kim jest człowiek, o którym pisze Wałęsa? Wyszkowski: chodzi o bliskiego współpracownika Borusewicza
• Lech Wałęsa (napisał na swoim mikroblogu): nie zostałem złamany w grudniu 1970 r., nie współpracowałem z SB, nigdy nie brałem pieniędzy
• "Popełniłem błąd, ale nie taki"
• "Jeszcze żyje człowiek sprawca, który powinien ujawnić prawdę i na to liczę" - napisał Wałęsa
• Wyszkowski: chodzi o bliskiego współpracownika Borusewicza
Lech Wałęsa na swoim mikroblogu po raz kolejny zapewnił, że nie współpracował z SB i nigdy nie brał od komunistycznych służb pieniędzy. To kolejna reakcja byłego prezydenta na ujawnienie przez Instytut Pamięci Narodowej zawartości dokumentów, jakie znaleziono w domu wdowy po Czesławie Kiszczaku, szefie komunistycznej bezpieki.
Lech Wałęsa napisał na swoim mikroblogu, że nie współpracował z SB, ale popełnił błąd, dał słowo "sprawcy" i nie może ujawnić prawdy. Dodał, że wierzy, iż ten "człowiek-sprawca" ujawni prawdę.
"Nie zostałem złamany w grudniu 1970 roku, nie współpracowałem z SB, nigdy nie brałem pieniędzy, żadnego ustnego, ani na piśmie nie złożyłem donosu. Popełniłem błąd, ale nie taki, dałem słowo, że go nie ujawnię, na pewno nie teraz jeszcze nie teraz. Chyba, że ujawnią go inni. Jeszcze żyje człowiek - sprawca, który powinien ujawnić prawdę i na to liczę. Miałem miękkie serce". O kim mówi Wałęsa?
- Wiem, kim jest ten człowiek. Chcę jednak podkreślić, że to, o czym pisze Wałęsa jest ucieczką przed odpowiedzialnością, bo przecież ta osoba nie namówiła Wałęsy do donosicielstwa i pobierania pieniędzy - mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof Wyszkowski. Działacz opozycji nie chce ujawnić imienia i nazwiska tego człowieka. Wyszkowski zdradził jednak WP kilka faktów na jego temat.
- Chodzi o jednego z jego znajomych. Ta osoba przewyższała Wałęsę inteligencją. Jest to człowiek, z którym blisko współpracował Bogdan Borusewicz, więc może niech on powie coś więcej na jego temat - tłumaczy działacz opozycji. I dodaje, że osoba ta nie ponosi żadnej odpowiedzialności. - Człowiek ten stawiał sprawę w ten sposób, że reżim jest mocny i trudno z nim otwarcie walczyć. Obciążanie tej osoby odpowiedzialnością za to, że Wałęsa był płatnym szpiclem jest absurdem. Każdy może powiedzieć, że miał znajomego, który doradzał mu, iż nie warto walczyć - wyjaśnia Wyszkowski.
- Ludzie, którzy pracowali w stoczni, prezentowali różne stanowiska. Jedni byli za tym, aby komunistów powiesić, drudzy mówili, że bunt nie ma sensu. Wałęsa łapie się teraz tego, że kiedy pod koniec lat 60. przyszedł do stoczni, spotkał człowieka, który prezentował tę drugą postawę i uwierzył mu, że nie można z kijkiem wyskoczyć na Sowietów. On się teraz w złej wierze powołuje, że ta osoba doradziła mu, żeby zachowywał się oportunistycznie - mówi Wyszkowski.
Dotychczas nie udało nam się skontaktować z Bogdanem Borusewiczem.