ŚwiatJarosław Bernat: nasz kolega został pobity w Londynie, zaatakowali go bez powodu

Jarosław Bernat: nasz kolega został pobity w Londynie, zaatakowali go bez powodu

Zamierzają przejechać ulicami Londynu, prosto do serca brytyjskiej stolicy. A potem demonstrować przed parlamentem. Polscy motocykliści chcą w ten sposób zamanifestować swój sprzeciw przeciwko dyskryminacji Polaków w Wielkiej Brytanii. - Niedawno pobity został nasz kolega. Miał na głowie kask z polską flagą i to wystarczyło, żeby został zaatakowany przez kilkunastu napastników. Przewrócili go na ziemię, kopali i uderzali pięściami krzycząc: "Wracaj do Polski!” - mówi Jarosław Bernat, z forum internetowego Polish Bikers, które organizuje demonstrację w Londynie. Rozmowę przeprowadził Piotr Gulbicki, londyński korespondent Wirtualnej Polski.

WP: Piotr Gulbicki: Jest aż tak źle, że trzeba uciekać się do tego typu manifestacji?

Jarosław Bernat: Chciałbym jasno podkreślić – to nie jest protest przeciwko brytyjskiemu społeczeństwu, które w przeważającej części jest tolerancyjne i przyjacielsko nastawione do Polaków. To sprzeciw wobec tych polityków i mediów, które podgrzewają niezdrową atmosferę. Wpisują się w to ostatnie wypowiedzi premiera Davida Camerona, dotyczące odebrania benefitów na polskie dzieci, czy jego twierdzenia, że błędem było wpuszczenie Polaków na Wyspy. Takich sytuacji, niestety, jest więcej. Większość z nas ciężko pracuje, uczciwie zarabiamy, płacimy podatki, więc należy nam się odpowiednie traktowanie.

WP: Brytyjczycy mają prawo decydować w jakim kierunku będą podążać.

- I nikt im tego nie odbiera, w końcu są u siebie w domu. Natomiast nie można sztucznie kreować konfliktów i podsycać waśni. Ja na Wyspach mieszkam dziesięć lat – najpierw w Edynburgu, teraz w Londynie – pracuję w międzynarodowym towarzystwie i nigdy nie spotkałem się z wrogością czy wyrazami niechęci. Wręcz przeciwnie. Natomiast niektóre opiniotwórcze środowiska wykorzystując kryzys i zbliżające się szybkimi krokami wybory chcą zaistnieć, grając na antypolskiej nucie. To nie jest w porządku.

WP: Bezpośrednią przyczyną waszej akcji jest pobicie Polaka w Londynie.

- Nasz kolega, motocyklista, stał się ofiarą napadu przed jednym z pubów we wschodniej części miasta. Zupełnie bez powodu – miał na głowie kask z polską flagą i to wystarczyło, żeby został zaatakowany przez kilkunastu napastników. Przewrócili go na ziemię, kopali i uderzali pięściami krzycząc: "Wracaj do Polski!”. Na szczęście miał gruby motocyklowy kombinezon, który uchronił go przed poważniejszymi obrażeniami. Po udzieleniu pomocy lekarskiej incydent został zgłoszony na policję, która wszczęła dochodzenie w tej sprawie. Niestety, nie jest to pierwszy tego typu przypadek. Dlatego tak ważne jest, żeby powiedzieć "stop” nieodpowiedzialnym wypowiedziom i próbom zrzucania winy za problemy ekonomiczne Wielkiej Brytanii na Polaków. Inne nacje potrafią się jednoczyć, walczyć o swoje, więc pokażmy, że my też nie pozostajemy bierni.

WP: Manifestacja odbędzie się pod koniec lutego.

- Dokładnie 24 lutego. Jednak wszystko zależy od zgody policji, do której wystąpiliśmy z wnioskiem o pozwolenie i czekamy na odpowiedź. Mam nadzieję, że nie będą nam robić problemów i akcja dojdzie do skutku.

W planach jest przejazd spod pubu, gdzie został pobity nasz kolega, pod Katedrę Westminsterską. Udział w nim już zadeklarowało 80 motocyklistów. Natomiast na miejscu ma się odbyć manifestacja, w której, jak szacujemy, będzie uczestniczyć od 200 do 300 osób. Przy czym liczymy, że będą to nie tylko Polacy, dostajemy bowiem poparcie z różnych stron, w tym od wielu Brytyjczyków. Jak tylko formalne kwestie zostaną załatwione, od razu rozpoczniemy drukowanie ulotek i plakatów – w języku angielskim. Profil tego wydarzenia, który został założony na Facebooku pod nazwą "24 lutego. Stop dyskryminacji”, cieszy się dużym zainteresowaniem.

WP: Wcześniej braliście udział w podobnych akcjach?

- Jako zorganizowana grupa motocyklistów – nie. Uważamy jednak, że sprawa jest na tyle ważna, że nie można jej zamieść pod dywan. Przy przygotowaniu imprezy współpracujemy ze Stowarzyszeniem Patriae Fidelis, pod inicjatywą podpisali się też szefowie kilku innych znanych i prężnie działających polonijnych organizacji – Marzenna Schejbal, prezes londyńskiego oddziału Armii Krajowej, Łukasz Filim, przewodniczący Polish Professionals in London, Maciej Świrski z Polskiej Ligi Przeciw Zniesławieniom oraz Patryk Maliński, kandydat na radnego dzielnicy Hounslow. Jesteśmy otwarci na propozycje z różnych stron – im więcej nas będzie, tym lepiej.

Z Londynu dla WP. PL Piotr Gulbicki

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)