Żywcem spalili gołębie
Wczoraj w nocy w Świnoujściu, które od kilku
dni objęte jest strefą zapowietrzenia w związku z wykrytą tu
ptasią grypą, spłonął gołębnik - czytamy w "Głosie Szczecińskim".
17.03.2006 05:55
W gołębniku było około stu ptaków. Jego właściciel jest zrozpaczony.
Mogli chociaż rozwalić drzwi, albo klatkę u góry, tak by ptaki mogły odlecieć - mówi Wacław Nowakowski. Jak można było dopuścić się takiego bestialstwa. W gołębniku było około stu ptaków i jajka, z których miały się wykluć małe - ubolewa.
Policjanci podejrzewają, że przyczyną pożaru było podpalenie. W mieście pojawiły się pogłoski, że gołębnik podpalił ktoś w strachu przed ptasią grypą. Dochodzenie w tej sprawie trwa. Prowadzi je komenda policji ze Świnoujścia.
Jak informuje gazeta gołębie Wacława Nowakowskiego nie są jedynymi ofiarami panującej w mieście psychozy. Mieszkańcy Świnoujścia, bojąc się ptasiej grypy, pozbywają się kotów i psów.
To największa ludzka głupota - mówi kierowniczka schroniska dla zwierząt w Świnoujściu Irena Olszewska. Biorą kota pod pachę, na smycz i przychodzą do nas. Odmawiamy już przyjmowania, bo powiatowy lekarz weterynarii powiedział, że zamknie schronisko. Ale po oczach tych ludzi widać, że pójdą za róg i wyrzucą zwierzę - dodaje rozmówczyni "Głosu Szczecińskiego". (PAP)