Żołnierze boją się zastrzyków
Żołnierze z Chełmna udają choroby, żeby uniknąć szczepienia. Nie wiedzą, jakie zastrzyki dostają. Ich kolega zmarł tydzień temu na sepsę - pisze "Gazeta Pomorska".
20.05.2006 | aktual.: 20.05.2006 00:49
Dają nam jakieś zastrzyki, ale nie mówią, co to jest - zaalarmowali "Gazetę Pomorską" żołnierze z Chełmna. To z tej jednostki pochodził 22-letni Leszek Maciejewski, który zmarł na sepsę. Jednostkę opanował strach.
Leszek też dostawał jakieś szczepionki, może od tego chorował - mówi 19-latek z kompanii szkoleniowej. Ci, którzy przyjęli szczepionkę, źle się po niej czują, gorączkują. Nikt na to nie zwraca uwagi. Niektórym kazali w takim stanie kopać rowy. Żołnierz twierdzi, że na wizytę u lekarza trzeba czekać dwa dni. Żołnierze twierdzą, że nie od razu powiedziano im o śmierci kolegi.
Dowódca zaprzecza, jakoby żołnierze byli szczepieni. Podajemy antybiotyk. Profilaktycznie, przeciwko gronkowcowi złocistemu - wyjaśnia. Lekarzy w jednostce jest trzech. Nie trzeba całymi dniami czekać na wizytę u nich. A rowy żołnierze kopią w ramach zajęć szkoleniowych. Przyjęcie antybiotyku temu nie przeszkadza. Nie dotarł do mnie żaden sygnał, aby ktoś po nim gorączkował.
Prawidłowość decyzji o podaniu antybiotyków potwierdzili "GP" lekarze spoza jednostki. (PAP)