Zlekceważone użądlenie
W rzeszowskim pogotowiu nie przyjęto pacjenta pokąsanego przez pszczołę. Gdyby nie przytomna reakcja i pomoc lekarzy z pobliskiej przychodni "Medyk", mogłoby dojść do dramatu - informują "Super Nowości".
29.06.2005 | aktual.: 29.06.2005 07:04
Dyrekcja pogotowia broni się, że jedyny będący na miejscu chirurg był akurat zajęty. Zapowiada jednak, że podobne sytuacje już się nie powtórzą.
Do zdarzenia doszło wczoraj po południu. 30-letni Sebastian S., uczulony od dziecka na jad owadów, wyszedł na chwilę przed sklep z artykułami metalowymi na Staromieściu, gdzie pracuje. Wtedy doszło do ukąszenia.
- Widząc, co się dzieje, drugi pracownik natychmiast zabrał kolegę na pogotowie - mówi Ryszard Piekło, pracodawca Sebastiana S. Mężczyzna czuł się coraz gorzej. Odczuwał silne bóle głowy, szumy w uszach, powoli tracił świadomość. Zaczynał się dusić. Według Ryszarda Piekły, mimo że wyraźnie powiedziano na pogotowiu, że jego pracownik jest uczulony, nie udzielono potrzebującemu natychmiastowej pomocy.
- Pracownica pogotowia stwierdziła, że Sebastian powinien udać się do lekarza rodzinnego - dodaje Ryszard Piekło. W pobliżu pogotowia znajduje się centrum medyczne "Medyk". Tu udali się obydwaj mężczyźni. Gdy tylko przekroczyli próg przychodni, 30- latek stracił przytomność. Z pomocą pośpieszyli zatrudnieni tu lekarze. Pacjentowi zaaplikowano zastrzyki i wezwano pogotowie. Te z kolei zawiozło mężczyznę do szpitala przy ul. Szopena, gdzie podłączono go do kroplówki.