Artur opowiedział gazecie, że od kilku dni podejrzewał i obserwował Marcina J. Pewności nabrał po obejrzeniu programów w telewizji. Zadzwonił na policję. Akcja potoczyła się błyskawicznie. Pedofil wyskoczył przez okno z drugiego piętra, gdy zorientował się, że do mieszkania pukają policjanci. Potem dogonił go Artur wraz z kolegami. Marcin J. ranił chłopaka nożem. Na szczęście z odsieczą przybiegli policjanci - relacjonuje dziennik.
Artur przyznaje, że zachował się tak, bo sam ma 7-letnią siostrę, która od kilku dni mówiła, że jakiś pan się na nią gapi. To był właśnie Marcin J. podejrzewany o brutalne gwałty na dzieciach.
"Nie zniósłbym, gdyby jej się coś stało. Nie mogłem dopuścić do tego, by moja mama płakała, jak inne matki na Śląsku" - cytuje "Fakt" Artura, który jeszcze kilka dni spędzi w szpitalu. (PAP)