Zima uderzyła
Zima zaatakowała po raz pierwszy. Na
ulicach dziesiątki kolizji, na chodnikach łamano ręce i nogi -
relacjonuje "Gazeta Wrocławska".
"Święta spędzę w łóżku z książką" - Izabela Miszczuk pokazuje na nogę w gipsie. Upadła na śliskiej ul. Norblina, pękła kość. Wczoraj Wrocław przeżył pierwszy atak zimy. 80 kolizji, wypadek, o 40 procent więcej niż zwykle złamanych nóg i rąk. Gigantyczne korki. Zaczęło się o godzinie 8.40. Wiatr chciał urwać głowę, w porywach dochodził do 70 kilometrów na godzinę. Przez padający śnieg nic nie było widać. W dodatku temperatura spadła poniżej zera, tworzyła się ślizgawica.
Na szczęście służby meteorologiczne dokładnie przewidziały pogorszenie pogody między 8.00 a 9.00 rano. Samochody służb drogowych wyjechały na wrocławskie ulice dwie godziny wcześniej: o godz. 6. Jezdnie polano solanką, aby obniżyć temperaturę marznięcia śniegu oraz topniejącej brei. Mimo tego, liczba kolizji na drogach wzrastała szybko. 10, 15, 20, 30 kolizji - informowali "GW" co kilkadziesiąt minut policjanci drogówki.
Nie lepiej było na chodnikach. "Wchodziłam na uczelnię i upadłam. Tyle osób się śmiało..." - mówi gazecie Urszula Hopko, studentka stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie. Wychowała się w Grecji. "Tam nie ma takich zim" - żartuje. Ma złamany palec, wczoraj o godzinie 18.00 czekała na gips na izbie przyjęć pogotowia ratunkowego. O tej porze izba była pełna, przeważnie złamane i zwichnięte nogi oraz ręce. "Mam nadzieję, że na Sylwestra będę mogła już tańczyć przynajmniej przy wolnych utworach" - dodaje inna poszkodowana, Izabela Miszczuk. (PAP)