Zgon to za mało
Na godzinę przed pogrzebem Janiny
Sadolewskiej z Myk pod Olsztynem prokurator nie pozwolił na
pochówek. Powód? Lekarz pogotowia nie powiadomił o tragicznym
wypadku policji - ujawnia "Gazeta Olsztyńska".
29.03.2005 | aktual.: 29.03.2005 07:10
Osiemdziesięcioletnia kobieta zmarła tydzień temu. _ Szła po schodach i straciła równowagę. Upadła do tyłu, uderzyła głową o narożnik ściany i zmarła na miejscu_- opowiada wnuk Mariusz Sadolewski. Rodzina wezwała pogotowie. Lekarz stwierdził zgon. W dokumentach nie napisał jednak nic o przyczynie i okolicznościach śmierci.
Rodzina zorganizowała pochówek. Pogrzeb miał się zacząć w ubiegły czwartek o 11.30. Ale przed 11 zadzwonił prokurator i powiedział, że ceremonii nie będzie wspomina Sadolewski. Nie trudno sobie wyobrazić, jak myśmy się czuli i co czuli krewni, którzy przyjechali z całej Polski.
Dlaczego doszło do przełożenia pochówku? W domu pogrzebowym na Cmentarzu Komunalnym w Olsztynie technik, który przygotowywał ciało Janiny Sadolewskiej do trumny, zauważył, że kobieta ma uszkodzoną czaszkę. W karcie zgonu nie było na ten temat informacji. Potwierdził to lekarz sądowy. To mogło wskazywać, że kobieta padła ofiarą przestępstwa- mówi prok. Andrzej Chechłowski, który o zdarzeniu dowiedział się od szefostwa olsztyńskiego cmentarza. _ Musiałem przerwać uroczystości pogrzebowe._ (PAP)