Zemścili się na kacie
Okrutna może być zemsta za maltretowanie bezbronnej kobiety! Krystyna K. była porwana i więziona, a potem bita i okradziona przez męża Grzegorza
K. Znajomi kobiety odpłacili damskiemu bokserowi pięknym za
nadobne.
05.01.2005 | aktual.: 05.01.2005 07:51
Tego widoku policjanci nie zapomną. W centrum Bełchatowa zobaczyli prawie gołego Grzegorza K., pałętającego się w nocy po ulicach. Zwinęli go na komendę. Tam mężczyzna opowiedział im historię rodem filmów o zemście, zwanej po włosku wendetą.
Czwórka mścicieli - trzej mężczyźni i kobieta - pojechała na wieś pod Bełchatowem. Był wtorek, 28 grudnia. Tam napadli na Grzegorza K. Kazali mu się rozbierać. Zostawili go w samych majtkach. Przypalali papierosami, bili, kopali, zabrali mu telefon komórkowy, złoty łańcuszek i kolczyk. Na koniec wrzucili do bagażnika i zawieźli do mieszkania jego żony Krystyny w Bełchatowie. Tam kazali mu całować żonę po nogach i przepraszać za to, że wcześniej ją porwał, więził, pobił i okradł.
Gdy wypełnił żądania, mściciele załadowali go z powrotem do samochodu i wyrzucili na ulicę. Potem opowiedział o wszystkim policjantom.
Ale Grzegorz K. zanim został ofiarą, sam był wielkim okrutnikiem! To babiarz, na którym kobiety szybko się poznają i jeszcze szybciej od niego uciekają. Tak było z Krystyną K. matką trzech córek: Kasi, Sandry i Ani. Grzegorz najpierw rozkochał w sobie Krystynę, a potem bił ją rurą od odkurzacza, traktował jak śmiecia, wyzywał od suk i dziwek. Udręczona kobieta już po miesiącu od ślubu miała dość potwora. Uciekła do matki, ale potem wróciła do kata. Wybaczała mu, bo była ślepo zakochana.
W końcu jednak nie wytrzymała. Powiadomiła policję, że mąż ją maltretuje, wymeldowała oprawcę z mieszkania i kazała mu się wynosić. Wydawało się, że wreszcie może o nim zapomnieć. Nic bardziej mylnego! W Wigilię rano Krystyna K. wyszła po karpia. Grzegorz K. znalazł ją na ryneczku. Zmusił, by z nim pojechała do jego domu na wsi. Zabrał jej komórkę, łańcuszek i kolczyk. To były rzeczy, które później mściciele odebrali Grzegorzowi K. Żona uciekła mu przez okno, gdy wyszedł do toalety.
Spuchnięta, pobita i okradziona wróciła we wtorek po świętach o piątej nad ranem. - Mama opowiedziała mi, co zrobił jej ojczym - rozpacza Kasia.
To, co on opowiada policji, to same kłamstwa. Wymyślił wszystko, bo boi się, że go posadzą za pobicie mamy. Inaczej jednak uważa sąd, który nakazał tymczasowe aresztowanie mścicieli. Na trzy miesiące poszli za kratki: Violetta S., Marcin K., Tomasz S. i Tomasz T. Grozi im do 12 lat więzienia za rozbój, pobicie, kradzież oraz pozbawienie wolności ze szczególnym udręczeniem.
- Mogę na kolanach przysiąc, że ojczym fałszywie ich oskarżył - upiera się Kasia.
Monika Marczyńska