Leki "na krechę" biorą głównie starsi ludzie, ale coraz więcej jest bezrobotnych, a także młodych matek. Małgorzata Wdówka z cefarmowskiej apteki w Łodzi zauważa, że ludzie coraz mniej wstydzą się swojej biedy. Prośbę o "kredyt" formułują wprost, bez owijania w bawełnę - informuje gazeta.
"Zgłosiła się do mnie pacjentka, która nie miała na krople do oczu za 20 złotych. Po kilku dniach wróciła uradowana, bo pieniądze na zwrot długu dał jej wnuczek" - mówi Bożenna Kraj z apteki w Pabianicach. Kupowanie leków na kredyt stało się niemal regułą w małych miejscowościach, gdzie wszyscy się znają - podaje dziennik.
Dłużnicy rozliczają się na ogół sumiennie, farmaceuci nacinają się sporadycznie i raczej na młodszej klienteli - pisze "Dziennik Łódzki". (PAP)