Zarzut z teczki
Stanisław Krupka, twórca stalowowolskiej
"Solidarności", posądzony o ułatwienie zamordowania kolegi ze
związku! Krupkę oskarża na podstawie teczki brat zmarłego.
Działacze "S" mu wierzą - pisze "Gazeta Wyborcza".
22.02.2005 | aktual.: 22.02.2005 08:10
Pierwszą stronę poniedziałkowego wydania regionalnego dziennika "Echo Dnia" otwiera tekst o Jerzym Tokarczyku. Oskarżył on Stanisława Krupkę, założyciela "Solidarności" w Stalowej Woli, o przyczynienie się do śmierci jego brata Zbigniewa Tokarczyka. Po lekturze gazety do działaczy "Solidarności" dzwonili przez cały dzień mieszkańcy: - Jedni tylko pytali, czy to możliwe. Ale zdarzały się i głosy: "pomyje wylewacie na własne głowy" - opowiada jeden ze związkowców.
"GW" przypomina, że Zbigniew Tokarczyk był pracownikiem elektrowni w Stalowej Woli. Zginął w nocy z 23 na 24 lutego 1984 r. Jego ciało znaleziono nad ranem w pobliżu elektrowni. To była wtedy bardzo głośna sprawa. Do tej pory nie udało się ustalić morderców. Jego brat Jerzy nie ma wątpliwości, że mordu dokonało SB.
- Teczkę dotyczącą zamordowanego brata otrzymałem w marcu 2003 r. Postanowiłem te materiały ujawnić dopiero teraz, bo wtedy nie było odpowiedniego klimatu politycznego - mówi Tokarczyk
W niedzielę przyjechał do Stalowej z teczką, którą dostał z IPN w Lublinie. Teczką na temat Zbigniewa. Opowiedział o niej na spotkaniu w kościele Matki Bożej Różańcowej. - Od wielu lat o tej porze organizujemy spotkania z okazji rocznicy śmierci Zbigniewa Tokarczyka, naszego działacza z początku lat 80. - mówi główny organizator uroczystości Józef Kasperek, szef "Solidarności" w miejscowej elektrowni.
Jerzy Tokarczyk mówi, że widział list podpisany przez "przewodniczącego MKZ ť S ź", w którym ten obiecuje milicji, że releguje Zbigniewa ze związku. Chodzi o sprawę z grudnia 1980 r. To wtedy Zbigniew miał rozpowiadać w mieście, że milicja chciała się włamać do siedziby Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego "S".
- W aktach operacyjnych na temat mojego brata są dokumenty, które pozwalają mi wysunąć wniosek, że przewodniczący "Solidarności" świadomie bądź nieświadomie dał wolną furtkę SB do zamordowania mojego brata - mówi "Gazecie" Tokarczyk.
Cały dzień "GW" próbowała dotrzeć do tych dokumentów, na których oparte są oskarżenia. Huczy już o nich całe miasto. Wreszcie pokazał je sam Tokarczyk.
Jednak list, na który on się powołuje, nie oskarża, ale raczej broni Zbigniewa (nie miał racji, ale działał w dobrej wierze). O zamiarze relegowania Zbigniewa ze związku mówi notatka esbeka.
- Nawet jeśli to nie przewodniczący napisał ten list, to musiał o nim wiedzieć. Z całą odpowiedzialnością mówię: Tak! Ten list mógł się przyczynić do śmierci mojego brata w 1984 r. - powiedział wczoraj "GW" Jerzy Tokarczyk. (PAP)