Zaroiło się na Rojnej
Chwile grozy przeżyli wczoraj nad ranem łodzianie, mieszkający w bloku przy ul. Rojnej. Około godz. 4 przed ich domem pojawili się policyjni antyterroryści i saperzy ze sprzętem do detonowania bomb.
Ze zgłoszenia, które odebrał dyżurny wynikało, że w zaparkowanym przed blokiem samochodzie znajdują się materiały wybuchowe. Kiedy okazało się, że samochód należy do mieszkającego w bloku obywatela Jordanii, podjęto nadzwyczajne środki ostrożności i sprowadzono na miejsce wszystkie służby miejskie. Policja otoczyła blok kordonem. Rozważano nawet ewakuację mieszkańców.
Po trzygodzinnej akcji ustalono, że Jordańczyk ma kartę stałego pobytu w Polsce i od dawna mieszka w Łodzi z żoną Polką. Bomb ani trucizny nie znaleziono. Policja zatrzymała za to pijanego mężczyznę, który wywołał alarm. Twierdzi, że natrafił na ulicy na otwarty samochód i chciał o tym powiadomić policję. Ponieważ ta długo nie przyjeżdżała, wymyślił historię z bombą. Wskazanie samochodu Jordańczyka było podobno zbiegiem okoliczności. Według policji, motywem działania mógł być jednak zatajony uraz do mieszkanki bloku lub jej męża. Wszyscy jednak zaprzeczają, by znali się bliżej niż tylko z widzenia.
(maj)