Zakpił z życia
W Łodzi kierowca białego forda mondeo popisał się w piątek bandyckim wyczynem. Zablokował swym autem wyjazd karetki reanimacyjnej wezwanej do mężczyzny z zawałem! Mimo próśb nie chciał przesunąć auta, a gdy to w końcu zrobił, złośliwie wolno jechał przed "erką" ciasną osiedlową uliczką. Jeszcze potem przez kilkaset metrów nie pozwolił się wyprzedzić - pisze "Express Ilustrowany".
14.08.2004 | aktual.: 14.08.2004 08:26
Człowiekowi, którego życie wisiało na włosku, zabrakło przynajmniej 10 minut. Gdyby nie zwyrodnialec, o tyle wcześniej karetka dojechałaby do chorego. Karetka próbowała wyjechać sprzed poradni przy ul. Kusocińskiego na Retkini. Zaparkowany ford blokował jej drogę, więc kierowca "erki" włączył syrenę. Wtedy z poradni wyszedł około 50-letni mężczyzna i zamiast odjechać, bawiąc się kluczykami od forda droczył się z lekarzem i resztą zespołu - podkreśla "Express Ilustrowany".
"On wręcz kpił sobie z nas" - mówi lekarz z karetki pogotowia Paweł Goedzik. "Mówiliśmy mu by odjechał, a on szydził, pytał, czy tak się nam spieszy, bo chcemy się wykazać w akcji. A my wiedzieliśmy, że sprawa jest poważna, bo do chorego karetkę wzywała pielęgniarka. To nie mogła być błahostka. Zachowanie tego człowieka było przerażające, coś takiego w życiu nas jeszcze nie spotkało" - mówi dyspozytor pogotowia.
Oburzeni szefowie pogotowia złożyli zawiadomienie na policji. Załoga karetki składała też w piątek zeznania. Policjanci już przed godzina 20 ustalili kierowcę forda. Mężczyzna, do którego jechała karetka, na szczęście żyje. Erka w ostatniej chwili dowiozła go do szpitala im. Biegańskiego. Jak usłyszeliśmy od policjantów, kierowcy forda grozi... 500-złotowy mandat. Jeśli go nie przyjmie, stanie przed Sadem Grodzkim - podkreśla "Express Ilustrowany".