"Zaczarowany" proces
Precedensowy proces o czary rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Krakowie. Rolnik z Woli Kalinowskiej (Małopolska) pozwał do sądu swoją sąsiadkę, która rozpowiadała przed kaplicą, że jest czarownikiem, bo jej "mleko od krów zabrał".
27.11.2003 | aktual.: 27.11.2003 17:13
Jerzy M. poczuł się pomówiony i domaga się od Anny B., by przestała go poniżać w środowisku rozgłaszając nieprawdziwe informacje, że jest czarownikiem i zabiera krowom mleko. Za to, co sąsiadka już zdołała rozgłosić, chce, by zapłaciła 2 tys. zł na dom dziecka.
Zarówno powód, jak i pozwana pojawili się przed sądem z pełnomocnikami. Powód Jerzy M. stawił się też ze świadkami. Trzy starsze kobiety potwierdziły, że Anna B. zdenerwowana opowiadała przed kaplicą, że Jerzy M. kupując od niej krowę "wszystko jej w stajni poodwracał".
"A ludzie we wsi wierzą jeszcze w czary?" - dopytywał się sąd. "A kto dziś wierzy w czary! W tym wieku? Dzisiaj nikt w to nie wierzy. Dawniej ludzie byli nieuświadomieni, to wierzyli" - oponowała 78-letnia Wanda S.
Równie sceptycznie nastawiona była Janina P. "Moja babcia jeszcze wierzyła i mówiła o tym, jak krowa czerwone mleko dawała, a to było zapalenie wymienia" - tłumaczyła.
"A jak krowę wzedmie, to nie dlatego, że zjadła paskudnika?" - nie ustawał w tropieniu czarów sędzia Stefan Rzonca. "E, w takie głupoty ludzie nie wierzą. Wiadomo, że od koniczyny" - zeznawała Zofia D., siostra powoda.
"Brat poczuł się obgadany wobec świata. Ludzie mieli ubaw w całej wsi. Stał się pożywką do plotek" - wyjaśniła istotę sporu Zofia D.
Sąd wezwał strony do ugody, zarządził nawet przerwę, ale do ugody nie doszło. Anna B. miałaby przeprosić Jerzego M. i podkreślić, że zawsze go ceniła jako dobrego gospodarza, a słowa, jakie wypowiedziała, były formą docenienia go. Nie chciała jednak zwrócić Jerzemu M. całości kosztów, które powiększyły się jeszcze o 600 zł wynagrodzenia dla pani mecenas, która go reprezentowała.
"Jaka to będzie korzyść, ja mam jeszcze do tego dopłacać? To ona jest winowajcą, bo obsmarkała mnie - można powiedzieć - na całą Polskę" - tłumaczył sądowi swoje racje starszy spracowany rolnik.
Sąd ponownie wezwał strony do ugody i odroczył proces do marca przyszłego roku.
"Sprawa ma aspekt o tyle ciekawy, że w przypadku, gdyby moja klientka została uznana winną, trzeba by zarzut postawić też Mikołajowi i złotej rybce" - powiedział po procesie reprezentujący bezpłatnie interesy pozwanej radca prawny Grzegorz Podlasiewicz. "Myślę, że podstawą są konflikty na innym tle. Chodzi o wcześniejsze konflikty, które miały miejsce we wsi" - dodał.
Zdaniem prawników, sprawa jest złożona, ponieważ należy oddzielić warstwę obyczajową od prawnej i rozważyć, czy w świetle prawa pomówienie kogoś o czary stanowi naruszenie jego dóbr osobistych.