Zabójca wciąż bezkarny
Zdzisław Gruszka zginął uderzony przez pędzącego opla vectrę. Samochód nawet nie zwolnił. Po dwóch latach od tamtego zdarzenia sprawca wypadku cieszy się wolnością.
Dębicka prokuratura sprawnie uporała się ze śledztwem. Sprawa nie była specjalnie skomplikowana. Krzysztof P. z Pilzna jechał wieczorem lokalną drogą przez wieś Lipiny. Omijał zaparkowanego na skraju drogi volkswagena. Gdy się z nim zrównał, potrącił pieszego idącego prawidłowo lewą stroną jezdni. Siła uderzenia dosłownie rozerwała 63-letniego Zdzisława Gruszkę, mieszkańca Dębicy. Vectra Krzysztofa P. nawet nie zwolniła. Mimo poważnych uszkodzeń popędziła w stronę Pilzna. Kierowca volkswagena zapisał numery rejestracyjne sprawcy tragedii i zadzwonił na policję.
Wypił przed czy po wypadku?
Godzinę później funkcjonariusze drogówki zapukali do drzwi Krzysztofa P. Był pijany. Policjanci zabrali go do aresztu, gdzie pobrano mu krew do sprawdzenia zawartości alkoholu. Na podstawie kilkukrotnych badań biegli orzekli, że kierowca w chwili wypadku mógł mieć we krwi 1,8 promila alkoholu.
Krzysztof P. oświadczył jednak, że samochodem jechał trzeźwy. Wódkę zaczął pić dopiero po przyjeździe do domu. Zeznał, że wypił dwie lub trzy "pięćdziesiątki". Potwierdziła to jego żona. Nie zgadza się to jednak z opinią biegłych. W wyniku analizy stwierdzono, że kierowca musiałby w domu wypić ponad 300 ml wódki, albo zaczął pić sporo wcześniej. Oznacza to, że Krzysztof P. najprawdopodobniej był pijany już w chwili, gdy zabił Zdzisława Gruszkę.
Sprawność prokuratury
To, czy zabójca był za kierownicą trzeźwy, czy nie, musi ocenić sąd. Prowadzący sprawę prokurator Marek Olech nie miał jednak wątpliwości co do winy kierowcy opla. Po uzyskaniu odpowiednich ekspertyz zakończył śledztwo i po niespełna czterech miesiącach skierował do sądu akt oskarżenia. – Udowodniono, że Krzysztof P. wykonywał manewr omijania i zjechał na lewą połowę jezdni – mówi Bogdan Olewiński, Prokurator Rejonowy w Dębicy. – Nie zachował przy tym należytej ostrożności, wskutek czego potrącił prawidłowo idącego pieszego, a następnie zbiegł z miejsca zdarzenia.
Taki akt oskarżenia trafił do dębickiego sądu 22 maja 2002 roku. Od tej pory odbyło się kilka rozpraw. Krzysztof P. nadal cieszy się wolnością i wciąż jeździ samochodem. Jego sąsiedzi mówią, że od kieliszka nie stroni i w siadaniu za kierownicą wcale mu to nie przeszkadza. Policja jednak nie przyłapała go na jeździe na dwóch gazach, więc może to tylko plotki.
Inna miejscowa plotka głosi, że sam oskarżony chełpi się, iż do więzienia nie pójdzie, bo zapłacił za to dużo pieniędzy. Wszystko to jednak tylko plotki niepotwierdzone faktami.
Nie pierwszy raz okazuje się, że dobry i drogi adwokat potrafi skutecznie wybronić sprawcę w zdawałoby się ewidentnych sprawach. - W procesie Krzysztofa P. obrona zażądała uzupełniających opinii biegłych – dowiedzieliśmy się w sekretariacie wydziału karnego Sądu Rejonowego w Dębicy. – Na czas pracy biegłych sprawa została zawieszona. Gdy opinie już były, zachorował sędzia prowadzący sprawę. Teraz otrzymał ją do rozpoznania inny sędzia.
Prawnych kruczków w sądowych procedurach jest wiele. Sprytni adwokaci skutecznie z nich korzystają. Za niespełna miesiąc odbędzie się w dębickim sądzie kolejna rozprawa Krzysztofa P.
Krzysztof Rokosz