Trwa ładowanie...
d3r1l0o
31-07-2003 10:15

Zabił na oczach dzieci


Tragedia na gdańskiej Oruni. Czternastolatek jest podejrzany o pobicie na śmierć staruszki. Miało się to stać na oczach czworga kilkuletnich dzieci.

d3r1l0o
d3r1l0o

Sąsiedzi i matka zatrzymanego są w szoku. Sprawę badają policja i prokuratura.

- Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się stało. To niemożliwe - mówi załamanym głosem Małgorzata G., matka nastolatka. - To nie był zły chłopak.

Według ustaleń policji do zdarzenia doszło w sobotę. Do mieszkania przy ul. Rejtana 14 na Oruni zapukał czternastolatek. Towarzyszyło mu czterech chłopców. Wszyscy dobrze się znali. Kobieta często zapraszała ich do domu, częstowała słodyczami. Sąsiedzi mówią, że chłopak wielokrotnie przynosił jej drewno, za co otrzymywał pieniądze. Podobnie było tym razem. Staruszka jednak odmówiła, gdyż nie miała czym zapłacić. Prawdopodobnie to rozsierdziło czternastolatka. Posypały się ciosy. W ruch poszły nawet kule, o których poruszała się kobieta. Wszystko działo się na oczach czterech chłopców - w wieku 4, 6, 7 i 9 lat.

- Sekcja zwłok wykazała, że śmierć nie nastąpiła z przyczyn naturalnych - usłyszeliśmy w biurze prasowym Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. - Kobieta zmarła w wyniku uduszenia.

d3r1l0o

Wersji policyjnej nie potwierdzają jednak sąsiedzi. Nie wierzą również, że zabił czternastolatek. Ich zdaniem staruszka zginęła w niedzielę.

- Znalazłam ją w poniedziałek rano - mówi kobieta, która regularnie opiekowała się staruszką. - Drzwi nie były zamknięte na klucz, a szyby w oknach ktoś wybił. To musiało stać się w niedzielę, gdyż widziano ją jeszcze tego dnia koło południa w pobliskim sklepie, jak robiła zakupy. Nie wierzę, że zrobił to ten chłopak.

Matka zatrzymanego przez policję nastolatka jest również w szoku.

- Syn jest upośledzony, ale spokojnie się zachowywał - dodaje matka 14-latka. - Nie wiem, jak mógł on to zrobić. Teraz gdziekolwiek się nie ruszę, wytykają mi, że jestem matką mordercy.

d3r1l0o

Okoliczni mieszkańcy przyznają, że starsza kobieta lubiła wypić. Często w jej domu zbierał się okoliczny element. Alkohol lał się wtedy strumieniami.

- Mimo to nie zachowywali się głośno - dodaje młoda kobieta, sąsiadka. - Nikt się nie skarżył na to, co robiła w swoim domu.

Chłopak przebywa obecnie w Policyjnej Izbie Dziecka. Sprawę będzie prawdopodobnie rozpatrywał Sąd Rodzinny. Ostatecznie decyzję w tej sprawie podejmie prokurator.

Paweł Hrydziuszko

d3r1l0o
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3r1l0o
Więcej tematów