Zabił go numer 112
W niedzielne popołudnie w centrum Wrocławia
umierał człowiek. Ludzie usiłujący go ratować dzwonili pod numer
telefonu alarmowego 112. Telefon był głuchy - relacjonuje "Fakt".
Cztery dni wcześniej w mieście z wielką pompą odtrąbiono sukces: w Centrum Zarządzania Kryzysowego zaczął ponoć działać telefon alarmowy. Okazało się to fikcją; mężczyzna zmarł. Zabił go telefon 112.
Za wprowadzenie tego numeru - pisze "Fakt" - od roku odpowiada minister spraw wewnętrznych Ryszard Kalisz. Telefon alarmowy 112 obowiązuje w całej Unii Europejskiej. Tylko nie w Polsce. Dlaczego? - pyta gazeta i wyjaśnia, że minister nie przygotował ustawy na ten temat. Żeby pozbyć się kłopotu wydał rozporządzenie, które całą odpowiedzialność za działanie telefonu zrzuca na straż pożarną.
W ubiegłym tygodniku we Wrocławiu strażacy purpurowi z dumy oświadczyli wszem i wobec, że numer właśnie działa i wszyscy w nagłych przypadkach mogą na niego dzwonić. Życie niestety tragicznie zweryfikowało ten optymizm, konkluduje "Fakt" i pyta ile jeszcze osób zginie, zanim ktoś odbierze telefon 112. (PAP)