Za kratkami bili i biją
W inowrocławskim areszcie strażnicy bili i
nadal biją osadzonych - stwierdzili w TVN dwaj byli
aresztanci. Krajowy Inspektorat Służby Więziennej słyszał o tym...
- pisze "Gazeta Wyborcza".
23.02.2004 | aktual.: 23.02.2004 07:03
Trzej strażnicy aresztu w Inowrocławiu - Mariusz Mitera, Maciej Czołgoszewski i Grzegorz Picheta - w programie telewizyjnym "Pod napięciem" opisali, jak przed czterema laty zginął od ran Krzysztof P. ps. "Płota". Dodali, że wraz z kolegami, którzy nadal pracują za murem, okłamali dwa orzekające w tej sprawie sądy. Dlatego nikt nie poszedł siedzieć za tę śmierć - opisuje "GW"
"Nasi zwierzchnicy z aresztu brali udział w zmowie" - powiedział Picheta. Żona Czołgoszewskiego potwierdziła: "Po śmierci więźnia koledzy męża razem z zastępcą dowódcy zmiany przychodzili do nas do domu i ustalali zeznania dla sądu" - cytuje gazeta. Słowa byłego strażnika potwierdził także były więzień, 40-letni, brodaty mężczyzna w okularach: "Dziś w areszcie pracuje człowiek, który bił Krzysztofa P. Nie mogę podać jego nazwiska. Jest zastępcą dowódcy zmiany" - podaje gazeta.
Okazało się także, że to, o czym w sobotę napisała "Gazeta", wiedział od miesięcy Krajowy Inspektorat Służby Więziennej. Luiza Sałapa, rzecznik prasowy Inspektoratu, przyznała, że trzej strażnicy wysłali do Warszawy pismo, w którym wyjawili okoliczności śmierci "Płoty" - pisze "GW".