Wyszedł na powierzchnię
21-letni Partyk Walewski się uparł, że nie spędzi życia w wyrobiskach. Poszedł kopać, by pomóc mamie i braciom. Mógł, jak inni, pozostać w biedaszybach. Zarabiać po 50 złotych dziennie i wegetować - pisze "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska". Ale on chciał się uczyć i wyjść z dołów.
"To zamknięta sprawa" - mówi dziś Patryk o programie Elżbiety Jaworowicz "Sprawa dla reportera". Wyraźnie chciałby zapomnieć o epizodzie z biedaszybów. Ale się nie da. Bo wciąż jest rozpoznawany jako bohater audycji.
Gdy trzy lata temu opowiedział o tym, jak w czasie wakacji kopie w wyrobiskach na Sobięcinie, wzruszył wiele osób. Ta opowieść sprawiła, że został stypendystą Fundacji Szkolnej z Wałbrzycha. W tym roku rozpoczął studia. Uczy się finansów i bankowości w Wałbrzyskiej Wyższej Szkoły Zarządzania i Przedsiębiorczości - dodaje gazeta. "Dostaję stypendium 300 złotych miesięcznie. Akurat wystarcza na czesne" - mówi Patryk. Szczupły, sympatyczny, wygadany, ale o pracy w biedaszybach opowiadać nie chce. "Było. Minęło" - kwituje krótko.
W programie Elżbiety Jaworowicz wystąpił przez przypadek. Akurat był na wyrobiskach, gdy przyjechała ekipa telewizyjna. Z przejęciem opowiadał o tym, że marzy o studiowaniu. Po programie odezwał się poseł Marek Dyduch. Zadeklarował, że będzie pomagał. Przez rok uczeń dostawał od niego 100 złotych miesięcznie. Fundacja Szkolna zadeklarowała, że opłaci mu studia. Chłopak zdał za drugim podejściem maturę. Poszedł do wojska. Stypendium fundacji czekało na niego - informuje "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska". (PAP)