Wypadek w Tatrach
Ratownicy TOPR
ewakuowali spod północno-wschodniej ściany Mnicha w Tatrach
taternika, który podczas wspinaczki doznał udaru mózgu - podał
dyżurny Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
36-letni taternik, lekarz z Krakowa, podczas wspinaczki poczuł się źle, wystąpił u niego niedowład lewej ręki i nogi oraz problemy z mową. Mężczyzna po zaobserwowaniu u siebie niepokojących objawów zdążył wpiąć się w stanowisko asekuracyjne w ścianie.
Jego towarzysze zadzwonili po pomoc z telefonu komórkowego do centrali TOPR. Z pierwszej informacji, która dotarła do TOPR o godz. 10.40 wynikało, że jest to kontuzja wywołana uderzeniem taternika w głowę przez spadający kamień. Dopiero później okazało się, że nie był to wypadek, ale nagłe i poważne zachorowanie.
Jeden z dwóch śmigłowców Robinson R44, stacjonujących od soboty przy centrali TOPR wystartował z Zakopanego w rejon wypadku z lekarzem i ratownikiem na pokładzie. Lekka maszyna nie mogła zabrać większej liczby ludzi, dlatego pozostałych pięciu ratowników wyruszyło z Zakopanego do Morskiego Oka samochodem. Stamtąd śmigłowiec przetransportował ich turami w rejon Mnicha.
W tym czasie towarzysze chorego taternika opuścili go na niżej położone półki skalne. Po udzieleniu pomocy lekarskiej wspinacz został opuszczony już przez ratowników TOPR do podstawy ściany, a stamtąd przeniesiony na noszach do śmigłowca. Maszyna nie jest przystosowana do przewożenia chorych i rannych w pozycji leżącej, ale stan mężczyzny był ciężki i wymagał szybkiego transportu. Dlatego ratownicy zdecydowali się, na przetransportowanie chorego do szpitala małym śmigłowcem.
O 13.25 maszyna z taternikiem cierpiącym na udar mózgu wylądowała przy centrali TOPR, skąd mężczyzna został przewieziony do szpitala karetką.
W czasie akcji na Mnichu ratownicy zostali wezwani do wypadku turystycznego przy Jaskini Mroźnej. Pacjenta ze złamaną nogą przetransportowali do szpitala samochodem.