PolskaWykręcił numer na tabliczce

Wykręcił numer na tabliczce

Mieszkańcy podtychowskiej wsi Kowalki
wydali pieniądze na zupełnie niepotrzebne im tabliczki z numerami
domów. Zrobili to tylko dlatego, że sprzedawca powołał się na
rzekomy urzędowy nakaz - informuje "Głos Pomorza".

08.07.2004 | aktual.: 08.07.2004 07:17

Kilka dni temu do wsi przyjechał przedstawiciel jakiegoś zakładu reklam. Zaoferował wszystkim mieszkańcom Kowalków kupno nowych tabliczek z numerem domu. Od razu zrobił zapisy na tabliczki. Od razu od każdego domostwa skasował 20 zł. Tabliczki szły jak świeże bułeczki. Mieszkańcy płaci bez oporu, mimo, że nie dostali żadnego rachunku. Dlaczego? - zapytuje dziennik.

Wymiana numerów jest obowiązkowa. Nowe unijne przepisy to nakazują. Wygraliśmy przetarg w Urzędzie Gminy - przekonywał nas przedstawiciel firmy. Nie chcieliśmy się sprzeciwiać - opowiadają mieszkańcy Kowalków. - Uwierzyliśmy, bo na kartce, na której robił zapisy, miał pieczątkę naszego sołtysa - dodają. Tych, którzy początkowo odmawiali płacenia naciągacz przekonał opowieścią, że i tak dostaną tabliczki pocztą, co jednak będzie ich kosztować nie 20, a 75 złotych.

Panie przyznają, że uległy też osobistemu urokowi oszusta. - Był przystojny, ciemnowłosy, miły, dobrze ubrany, ładnie mówił, pachniał i kulturalnie się zachowywał - mówią Joanna i Barbara.

O tym, że przystojny przedstawiciel ich oszukał, mieszkańcy Kowalków dowiedzieli się dopiero, gdy dostali tabliczki. Według przedstawiciela miały być eleganckie i fosforyzujące (powinny świecić w nocy), a były giętkie, plastikowe i brzydkie. Na dodatek okazało się, że nie można ich zwrócić. Tabliczki wyglądają jakby dzieci w szkole je zrobiły. Sami byśmy takie zmajstrowali - kwitują Stanisław i Zenon. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)