Polska"Wprost": Polowanie na milionera

"Wprost": Polowanie na milionera

Kilka lat temu ogłoszony najmłodszym polskim milionerem, dzisiaj ścigany listem gończym. Policja od kilku miesięcy szuka Piotrka Kaszubskiego. Tak nieudolnie, że do tropienia młodego biznesmena zabrali się sami poszkodowani - pisze Szymon Krawiec w nowym numerze tygodnika "Wprost".

"Wprost": Polowanie na milionera
Źródło zdjęć: © Policja

"Już za kilka dni piesek, a raczej suczka, sprawi, że będę miał dla kogo żyć. :))
) Przygotowania pełną parą!" - to jeden z ostatnich beztroskich postów Piotra Kaszubskiego na Facebooku. Pod wpisem zdjęcie różowego legowiska, blaszanych misek i psich zabawek. Obok wpisu dokładna lokalizacja, skąd wiadomość była wysłana. Warszawa. "Ty się lepiej nie oznaczaj, że w Warszawie jesteś, bo cię policja jeszcze znajdzie" - słusznie doradziła mu pod wiadomością jedna ze znajomych. "Codziennie dzwonię do nich. Nie boję się, że mnie znajdą. Muszę zablokować tę opcję, bo Facebook sam publikuje lokalizacje" - odpisał jej Piotrek.

To, że policji się nie boi, udowadniał już kilkakrotnie. Do warszawskiej prokuratury ciągle wpływają kolejne zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez Piotra Kaszubskiego. Poszkodowani zarzucają mu liczne oszustwa, stalking, groźby karalne, nielegalny obrót kosmetykami, nakłanianie do samobójstwa.

Odebrano mu paszport. Nie może opuszczać kraju. Od września powinien przebywać w areszcie. Powinien, ale policja nie może go znaleźć. Miesiąc temu wydano więc za nim list gończy. Też nie pomogło. Kaszubski zza klawiatury śmieje się prokuraturze w twarz. A policja pod jej nadzorem rozkłada ręce, bo nadal nie wie, skąd Piotr pisze i skąd do niej dzwoni. Nie tak dawno zrobił sobie nawet rundkę pieszo nieopodal komendy. I też nic. Poszkodowani nie mogą na to patrzeć, więc zaczęli szukać Kaszubskiego na własną rękę.

Wstyd Mokotowa

"Zadzwoń, proszę, pod ten numer, umów się na spotkanie, prawnik poda mi, kiedy się umówiliście. Ja też tam będę, miej wszystkie dokumenty". To ostatnia wiadomość z korespondencji mailowej między Piotrkiem, a osobą, która miała mu dostarczyć materiały na jego temat. E-mail pochodzi sprzed dwóch tygodni. Wiadomo, że Piotr był na to spotkanie całkowicie przygotowany. Tak bardzo zależało mu na nagraniu, na którym nieznani sprawcy pokiereszowali jego żółte lamborghini. Chłopak kupił auto w czasie biznesowej prosperity. Teraz chce się dowiedzieć, kto mu je porysował.

Wcześniej w podobnym stylu odpowiadał na korespondencję swoim znajomym. Proponował im spotkania o konkretnej porze, w godzinach wieczornych, na ulicy Podbipięty na warszawskim Mokotowie. To tam, w mieszkaniu swojej matki, Piotr zaczynał stawiać pierwsze kroki w biznesie. Najpierw otworzył gabinet medycyny estetycznej, gdzie botoks wstrzykiwali sobie modelka Ilona Felicjańska i aktor Jacek Poniedziałek.

Później sprzedawał tam swój wybielacz do zębów, którym handlował bez odpowiednich zezwoleń. A na sam koniec wysyłał stamtąd cudowne suplementy diety na żylaki, porost włosów, raka wątroby i bóle stawów. Z tym, że zamiast cudownego preparatu w domach Polaków lądowały same pudełka bez produktu w środku. Według naszych informacji miał dopuścić się oszustw na gigantyczną kwotę 3 mln zł. Oszukanych klientów można liczyć w tysiącach.

Dajcie adres, to go znajdziemy

To, że chłopak kręci się po Mokotowie, wiadomo nie od dziś. We wrześniu, kiedy sąd zastosował wobec oskarżonego areszt, jeden z dziennikarzy umówił się z nim tam na rozmowę. Później był widziany przez znajomego, jak spacerował ulicą Odyńca. I to tuż pod nosem policji, bo zaledwie kilkaset metrów obok, na ulicy Malczewskiego, znajduje się komenda rejonowa, która od trzech miesięcy próbuje Piotrka znaleźć. Bezskutecznie.

Pytamy się i prokuratora prowadzącego śledztwo, i komendy prowadzącej poszukiwania, co robią, żeby ustalić obecne miejsce zamieszkania oskarżonego. Obydwie odpowiedzi brzmią podobnie: "Policjanci prowadzą czynności poszukiwawcze na wielu płaszczyznach. Wykonują w tym zakresie czynności z wykorzystaniem dostępnych narzędzi stosowanych przez policję, mających na celu odnalezienie tej osoby. Z uwagi, iż osoba nadal jest poszukiwana przez organy ścigania, dla dobra prowadzonych czynności poszukiwawczych na chwilę obecną więcej informacji w tym temacie nie mogę udzielić" - pisze kom. Joanna Banaszewska, oficer prasowy mokotowskiej komendy. Jak te "czynności poszukiwawcze na wielu płaszczyznach" wyglądają?

- Kiedy po raz kolejny spytałem, czy są już bliżej ustalenia miejsca pobytu Piotrka, policjant powiedział mi, żebym podał jego aktualny adres, to wtedy łatwiej będzie go im znaleźć - mówi mój rozmówca. Padają pierwsze wnioski, żeby sprawą zajęła się komenda stołeczna, a nie mokotowska rejonówka, która w sprawie Piotrka ciągle chodzi w kółko.

Niektórzy poszkodowani, nie czekając na policję, sami zajęli się poszukiwaniami. Wysyłają Piotrowi wiadomości ze szpiegowskim linkiem. Jeżeli w niego kliknie, nadawcy wiadomości szybko wyświetlają się dane o jego aktualnej lokalizacji. Dostanie też informacje o numerze IP, obsługiwanym operatorze, dostawcy internetu, systemie operacyjnym, a nawet modelu telefonu. - Próbowałem wielokrotnie i zawsze wyskakiwała Warszawa - przyznaje jeden z moich rozmówców.

Halo, tu prokuratura?

Niedawno o obecnym miejscu pobytu Piotra znów dał znać Facebook. "Szukają mnie minimum cztery komendy i 70 policjantów" - brzmi początek udostępnionej wiadomości, którą opublikował na swoim profilu w ubiegły wtorek. Lokalizacja? Tym razem Zakopane, gdzie według moich rozmówców mieszka brat Piotra, u którego mógł się tymczasowo zatrzymać. Pytam policję, czy jest świadoma tych wszystkich sygnałów. "Nie mogę panu udzielić szczegółowych informacji o działaniach, jakie podejmuje policja w tej sprawie, mogłoby to mieć negatywny wpływ na zatrzymanie poszukiwanego" - odpisuje oficer prasowy.

Piotr, wyraźnie rozbawiony całą sytuacją, wrzuca kolejne zdjęcia, na których uśmiechnięty leży obok swoich piesków.

Kiedy policja udostępniła w internecie list gończy wraz z jego aktualną fotografią, biznesmen skwitował to w ten sposób: "Mimo że strona policji się przeciążyła, absolutnie proszę o zmianę zdjęcia. Uważam, że niekorzystnie na nim wyszedłem". Wiadomo też, że Kaszubski co kilka dni sam dzwoni do prokuratury. Jeden ze śledczych opowiada, że Piotr stara się przez telefon udowodnić, że jest niewinny. W rozmowie mówi, że jest gotów stanąć przed wymiarem sprawiedliwości, ale tylko wtedy, gdy nie będzie musiał trafić do aresztu. Policja pisze, że wykorzystuje wszelkie narzędzia, ale telefonu Piotrka nadal namierzyć nie może. Nawet kiedy chłopak dzwoni wprost na biurko prokuratora.

Geniusz kłamstwa

Policyjna sieć zarzucona na Kaszubskiego jest dziurawa. Do tego stopnia, że chłopak z kilkoma zarzutami na koncie i listem gończym na karku może jeszcze spokojnie robić biznes. W internecie nadal funkcjonują strony oferujące trefne suplementy diety, którymi Kaszubski handlował kiedyś w Polsce. Tym razem oferuje je Czechom i Rosjanom. Na stronie www.lipocare.cz sąsiedzi zza naszej południowej granicy mogą kupić od Kaszubskiego preparat na odchudzanie. Z kolei za pośrednictwem witryny www.varicoline.com Rosjanie zamówią suplement diety na żylaki.

Dzisiaj wiadomo tyle, że wszystko, co mówi i robi Kaszubski, jest jednym wielkim kłamstwem. Jego suplementy diety reklamowali fikcyjni lekarze. Jego firmy były zarejestrowane na wynajętych słupów. Jego preparaty lecznicze nie dawały obiecywanych rezultatów. Nawet jego wybielacz do zębów zamiast wybielać, mógł niszczyć szkliwo.

Kaszubski, chociaż trzy lata temu został przez publiczną telewizję okrzyknięty najmłodszym polskim milionerem, nigdy nim tak naprawdę nie był. Był doskonałym manipulatorem. Sprzedając ściemę za ściemą, wciskał kit pracownikom, znajomym i klientom, którzy żyli na skrzydłach jego biznesowych fantazji. Dzisiaj z odróżnieniem tego, kiedy Piotr mówi prawdę, a kiedy kłamie, może mieć problem również policja.

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (221)