Wiśniewski skoczył do sądu
Lider zespołu Ich Troje Michał Wiśniewski stanie w czerwcu przed sądem w Częstochowie. 17-letnia Monika Obarzanek oskarża go, że podczas koncertu, skacząc ze sceny na publiczność, spowodował uszkodzenia jej ciała. "Czułam przy sobie jego twarz" - powiedziała.
W poniedziałek nie doszło do ugody między stronami. Monika Obarzanek i jej matka żąda 50 tys. złotych odszkodowania. Michał Wiśniewski zgłosił gotowość zapłacenia tej kwoty, ale nie na rzecz Moniki, tylko na cel społeczny.
Wypadek miał miejsce w październiku 2001 roku, podczas koncertu zespołu Ich Troje w Częstochowie. Według 17-letniej dziś Moniki, lider zespołu niespodziewanie rzucił się ze sceny na publiczność, przewrócił dziewczynę, która w wyniku upadku doznała m.in. wstrząśnienia mózgu. "Jeszcze dziś nie czuję się dobrze, mam zawroty głowy" - powiedziała przed rozprawą pojednawczą.
Przebieg rozprawy pojednawczej, zamkniętej dla mediów, zrelacjonował PAP adwokat Wiśniewskiego, mecenas Józef Tyszkiewicz z Łodzi. "Michał oświadczył sądowi, że gotów jest przeznaczyć 50 tys. złotych na cele społeczne - Czerwony Krzyż, Caritas czy na renowację Jasnej Góry. Chce przez to pokazać, że nie jest chytry na pieniądze. Ale nie będzie płacił za sytuację, której nie czuje się winny". Adwokat dodał, że Wiśniewski przeprosił Monikę przed sądem.
Tyszkiewicz wyjaśnił, że "pan Wiśniewski był autorem koncertu, w wyniku którego ta pani znalazła się w przykrej sytuacji", i z tego powodu był wcześniej skłonny "obdarować ją prezentem". Ten prezent to 5 tys. złotych, jakie chciał wypłacić Monice, ale poszkodowana odrzuciła propozycję i podniosła żądania do 50 tysięcy.
Do ugody nie doszło, więc sprawa będzie rozpatrywana przez sąd, który rozstrzygnie o ewentualnej winie lidera Ich Troje. Pierwszy termin wyznaczono na 9 czerwca.
Według Tyszkiewicza, do skazania nie dojdzie, bo występujące z prywatnym oskarżeniem poszkodowane musiałyby udowodnić, że Wiśniewski chciał skoczyć ze sceny i uszkodzić Monikę, "a takiego zamiaru niewątpliwie nie było".
"Monika, jest mi przykro z powodu tego, co się stało. Ale nie czuję się winny" - powiedział Michał Wiśniewski na sądowym korytarzu do Moniki Obarzanek. W obecności kamer telewizyjnych rozmawiał chwilę z nią i jej matką, tłumacząc, że to nie on jest winny wypadku, a zapewne ochroniarze koncertu. Monika Obarzanek zapewnia, że upadła nie dlatego, że odepchnęli ją ochroniarze, ale dlatego, że skoczył na nią Wiśniewski. "Czułam przy sobie jego twarz" - powiedziała. (reb)