Wielkie serca Czytelników Expressu!
Ośmioro dzieci Doroty Grobińskiej z ul. Limanowskiego miało wczoraj najpiękniejsze w życiu święto. Po wielu dniach głodówki, gdy żyły gorzką herbatą i ryżem, zostały zasypane jedzeniem, upominkami, a nawet pieniędzmi. Ich mieszkanie odwiedziły wczoraj tłumy łodzian. Przywieźli ponad 100 kilogramów wędlin, kilkaset jaj, 50 bochenków chleba i 2600 złotych!
03.06.2004 | aktual.: 03.06.2004 08:06
Ludzie są wspaniali. To niewiarygodne, że tak bardzo przejęli się naszym losem – płacze Dorota Grobińska.
W mieszkaniu zasypanym żywnością i innymi prezentami pani Dorota nie jest w stanie uwierzyć w swoje szczęście. Roczny Karolek, który wczoraj na widok obcych płakał, dziś, objedzony, do każdego macha rączką. Ma się z czego cieszyć. Nie dosyć, że najadł się do syta, to ktoś przyniósł mu złoty łańcuszek z przywieszką na której wybite jest jego imię.
Wczoraj pisaliśmy o dramatycznej sytuacji rodziny, która drugi miesiąc czeka na świadczenia rodzinne z Urzędu Miasta. Pusta lodówka i ani grosza na chleb. Apelowaliśmy do Wojciecha Rychlika, zastępcy dyrektora Wydziału Kadr i Świadczeń Rodzinnych, by przyśpieszył wypłatę należnych rodzinie pieniędzy. To rozwiązałoby ich problem.
– Nie możemy robić wyjątków. Postaramy się, by wypłatę otrzymali do 15 czerwca – odmówił dyrektor i kazał prosić o pomoc opiekę społeczną. Tam jednak już kobieta była i odeszła z kwitkiem.
W tej sytuacji poprosiliśmy łodzian o pomoc dla dzieci i nie zawiedliśmy się na naszych Czytelnikach.
Worek z prezentami otworzył się już o ósmej rano, gdy pojawiła się emerytka z jedzeniem dla dzieci. Dała też pieniądze, sto złotych odłożone ze skromnej emerytury. Potem przyjechał rencista aż z Retkini.
– Ten pan przywiózł pierogi, które w domu zrobiła jego żona i dał 150 zł – opowiada pani Dorota. Potem drzwi już nie zamykały się prawie ani na chwilę. Firma wędliniarska podarowała 100 kilogramów kiełbas, ktoś zamówił i zapłacił dostawę pizzy, ktoś inny ofiarował worek kartofli, przywieziono im jajka – mają setki, chleby – uzbierało się 50 bochenków...
– Ani okruszka nie wyrzucę. Zamrożę i wszystko zjemy – obiecuje mama dzieciaków.
Sypały się także pieniądze. Mężczyzna prowadzący działalność gospodarczą podarował 600 zł i obiecał, że co miesiąc będzie rodzinę wspierał finansowo. Kobieta, która przyszła tu prosto z pracy przyniosła pieniądze od swojego szefa.
– Poszłam z "Expressem", a on dał 300 zł na pilne wydatki i jeszcze dołożył na zakupy – opowiada.
U pani Grobińskiej pojawili się też właściciele agencji obrotu nieruchomościami. Zostawili swoje wizytówki i umówili się na czwartek. Chcą załatwić rodzinie większe mieszkanie!
Z urzędowych osób, które zareagowały na naszą publikację była pracownica opieki społecznej. Siedziała kilka godzin w mieszkaniu i wysłuchiwała gorzkich słów pod adresem bezdusznych urzędników.
Mieszkanie jest zasypane żywnością. Nic z prezentów jednak nie zostanie zmarnowane. Co nie zmieściło się do domowej lodówki zostało włożone do zamrażarki jednej sąsiadki, lodówki drugiej, część trafi na przechowanie do sklepu. Podarowane przez ludzi pieniądze, w sumie 2600 złotych, mają być w pierwszej kolejności przeznaczone na spłatę długów, na wykupienie lekarstw, kupno ręczników, pieluch... Zwykłe, bieżące potrzeby. Może zostanie tyle, by wreszcie kupić pralkę...
Nasza redakcja chce szczególnie gorąco podziękować wszystkim łodzianom, którzy tak spontanicznie zareagowali na nasz apel. Jesteście wspaniali.
(kz)