Wielki pożar drukarni!
Przez ponad sześć godzin połowa łódzkich strażaków gasiła wczoraj pożar, jaki wybuchł w Łódzkiej Drukarni Akcydensowej przy ul. A. Struga. Ogień strawił czwarte piętro ponadstuletniego budynku, gdzie były magazyny i pomieszczenia biurowe.
08.02.2005 | aktual.: 08.02.2005 08:13
Akcja trwała do późnego wieczora. Strażakom na miejsce dowieziono gorącą herbatę w termosach i ciepły posiłek – kiełbaski na gorąco.
– Ogień i dym pojawił się chwilę po tym, jak ludzie skończyli pracę i wyszli z budynku – mówi portier jednej z sąsiednich firm. – W tamtych pomieszczeniach były magazyny. Rzadko ktoś do nich wchodził.
Do akcji skierowano 17 wozów, w tym cztery z wysięgnikami oraz podnośnik Bronto, o zasięgu 75 metrów. Strażacy musieli pracować w maskach i butlach z tlenem. Dym był tak gęsty, że nie było widać końca wysięgnika. Dodatkowo strażacy posypywali ziemię piaskiem, aby się nie pośliznąć na zamarzającej wodzie. – Najgorsze jest to, że na takim mrozie woda zamienia się w sople – mówił strażak, który chwilę wcześniej zjechał z drabiny.
Gaszenie pożaru odbywało się na zmiany. Strażacy, którzy przemokli i przemarzli odjeżdżali do swoich jednostek, aby się ogrzać, odpocząć i wysuszyć, a zastępowali ich kolejni. Spośród 180, którzy pełnią całodobowy dyżur w Łodzi, w gaszeniu drukarni wzięło udział ponad 80.
– To największy pożar w tym roku. Przepaleniu uległ strop budynku. Na szczęście udało się zapobiec przeniesieniu ognia na niższe kondygnacje, jak i do sąsiedniego budynku – mówi st. kapitan Piotr Jóźwiak, rzecznik straży pożarnej w Łodzi. – Gaszenie pożaru utrudniał nam mróz. Nie mogliśmy nawet na chwilę zakręcić wody, bo by zamarzła. Na szczęście nie było problemów z hydrantami.