Wielki Głód
W wyniku bolszewickiej kolektywizacji rolnictwa, rozkułaczania chłopów, a także bezlitosnych rekwizycji zboża, w latach 1932–1933 zmarło na Ukrainie co najmniej 3 mln osób. Była to jedna z największych tragedii Europy XX w. i najpotworniejszych zbrodni komunizmu.
28.11.2007 | aktual.: 29.11.2007 11:00
Głód na urodzajnych ziemiach Ukrainy był całkowicie sztuczny, nie nastąpił w wyniku jakiegoś kataklizmu; był konsekwencją działań komunistów. Ludzie zaczęli głodować w zimie 1931–1932 r., apogeum nastąpiło wiosną 1933 r. Rolnicy umierali lub uciekali do miast, gdzie żywność można było kupić w specjalnych sklepach, torgsinach, za walutę, złoto, srebro lub inne kosztowności. Dla państwa określającego się mianem kraju robotników i chłopów torgsiny okazały się doskonałym interesem. Dwa torgsiny w Charkowie w okresie od stycznia do lutego 1932 r. przyjęły od ludzi 374 kg złota o wartości 294 tys. rubli. W miarę nasilania się głodu powstawało ich coraz więcej. W styczniu 1932 r. takie sklepy były w ośmiu ukraińskich miastach, w maju 1932 r. było ich już 26, a jesienią – 50 w 36 miastach. Liczba torgsinów zwiększyła się do 263 w najbardziej głodnym 1933 r.
Władze stalinowskie, by poradzić sobie z masowym opuszczaniem wsi przez chłopów, 27 grudnia 1932 r. wprowadziły paszporty wewnętrzne (dowody osobiste). Nikt, kto nie posiadał takiego dokumentu, nie mógł przebywać poza miejscem zamieszkania. Ale ludność wiejska, poza nielicznymi wyjątkami, nie miała w ogóle prawa do paszportów, co za tym idzie, nie mogła opuszczać wsi. Stan taki utrzymał się aż do 1974 r. Restrykcje te oczywiście nie mogły całkowicie zatrzymać głodujących chłopów na wsi. Jednak bardzo niewielki odsetek tych, którzy przedostali się nielegalnie do miast, mógł poprawić swój los. Nie mogąc znaleźć pracy lub kupić albo ewentualnie wyżebrać trochę chleba, rolnicy umierali na ulicach Charkowa, Kijowa, Dniepropietrowska, Połtawy, Winnicy, Humania i innych większych miast Ukrainy.
Prawo pięciu kłosów
Dla tych, którzy zostawali na wsi, częstokroć jedynym miejscem, gdzie można było znaleźć coś do zjedzenia, było kołchozowe pole. Jednak zerwanie tam choćby kłosa było przestępstwem przeciwko państwu sowieckiemu. Sam Stalin opracował dekret „O ochronie mienia przedsiębiorstw państwowych, kołchozów, spółdzielni oraz wzmocnieniu własności społecznej (socjalistycznej)”. Opublikowany 7 sierpnia 1932 r., nazywany był potocznie prawem pięciu kłosów, gdyż za zerwanie takiej liczby groziła kara śmierci lub 10 lat łagru. Skazani nie mogli liczyć na amnestię.
Chłopi, ograbieni przez bolszewickich aktywistów z zapasów żywności, jedli dosłownie wszystko, co było pod ręką: liście, trawę, żołędzie, psy, koty, szczury, padlinę etc. Kiedy nie było już nawet tego, nastąpił masowy pomór. Mieszkaniec jednej wsi pisał na wiosnę 1933 r. w liście do swoich rodziców mieszkających w Polsce: „Jest tu taka bieda, że już gorzej być nie może. Codziennie z głodu umiera 8–9 osób. Jeden drugiego zabija i zjada. Nie myślcie, że piszę coś głupiego. Piszę całkowitą prawdę”. Inny świadek tych wydarzeń pisał do brata w II RP: „Zbliża się kres naszego życia. Zjedliśmy wszystko, co mieliśmy. Nawet żołędzi już nie ma. Jeśli Bóg i ty, drogi bracie, nie pomożesz, to umrę bardzo szybko ze swoją rodziną. Żywimy się tylko solą, wodą i szczawiem. Ludzie od niej puchną i my też spuchliśmy. Nie możemy już chodzić. Opuchły nam nogi, ręce i twarze. Zwracam się do ciebie, drogi bracie, na Boga pomóż nam, nie pozwól, abyśmy umarli śmiercią głodową. Śmierć głodowa jest straszna i ciężka. U nas chowają
zmarłych bez trumien. Wiozą [zwłoki] i rzucają do jam”.
W sierpniu 1933 r. lwowski dziennik „Diło” zamieścił taki oto list przysłany komuś do Polski zza Zbrucza: „Często mają miejsce u nas przypadki kanibalizmu powodowane głodem. Często zabija się żebraków, którzy proszą, aby ich przenocować, osoby samotne, bezdomne dzieci. Zamordowani są zjadani. Często u nas leżą trupy zmarłych z głodu na ulicach. Z głodu umierają całe wsie – do ostatniego mieszkańca. Jeśli ktoś nam nie pomoże, wszystkich czeka śmierć głodowa. Wszystkie psy i koty są zjedzone, łapiemy myszy. Chleba nie widzieliśmy od kilku miesięcy. Mama i dwaj bracia leżą z opuchniętymi nogami. Piszesz, że kiedyś się spotkamy. Nie, my się już nie spotkamy, nie przeżyjemy tego głodu. Umierają ludzie w sposób następujący – idzie, idzie, upadł i umarł, nie ma go kto pochować. Zwłoki leżą dopóty, dopóki nie zgniją i nie pozostaną tylko kości”.
Kierownik polskiego konsulatu w Charkowie Jan Karszo-Siedlewski w lutym 1933 r. odnotował w jednym z raportów: „Sytuacja na Ukrainie pogarsza się z dnia na dzień, głód w coraz ordynarniejszej i gwałtowniejszej formie zagląda ludziom w oczy, mnożą się wypadki kradzieży i zabójstw – klientela naszego Konsulatu w ostatnich dwóch miesiącach co najmniej się potroiła, napływają rozpaczliwe listy, nawet mężczyźni płaczą u nas w biurze opowiadając o swej niedoli – rzemieślnicy, którzy dla nas pracują, nie chcą już nawet większej zapłaty w rublach, a błagają o mąkę, kasze itd., inaczej w ogóle pracować nie chcą”.
Ludzie mówili o końcu świata, o spełnianiu się apokaliptycznych proroctw biblijnych, o sądzie ostatecznym, o przyjściu szatana na ziemię. W wielu miejscowościach utworzono specjalne brygady, które zajmowały się zbieraniem zmarłych, gdyż ludzie byli tak osłabieni, że nie byli w stanie pochować swoich bliskich.
Ludożerstwo
Głód działał na psychikę ludzką w różnoraki sposób. Jedni umierali w swoich domach w samotności, inni próbowali się ratować ucieczką, jeszcze inni posuwali się do aktów antropofagii. Z punktu widzenia medycznego organizm człowieka, który nie dostaje pożywienia, zjada własne białko (katabolizm). Codziennie spada waga ciała. Pojawiają się ostre bóle żołądka, które po jakimś czasie zanikają. Człowiek wpada w letarg, jest otępiały. Dochodzi do ostrych zaburzeń umysłowych, mogą się pojawić omamy.
O faktach kanibalizmu była mowa w ściśle tajnych raportach partyjnych i milicyjnych, potwierdzają to także naoczni świadkowie. Do pierwszych przypadków doszło na początku marca 1932 r. Akty kanibalizmu popełniali rodzice, którzy zabijali swoje własne dzieci, próbując ratować przed śmiercią siebie, jak i pozostałe potomstwo. Istniały też grupy, zajmujące się mordowaniem ludzi, których następnie zjadano. 22 sierpnia 1932 r. zastępca naczelnika milicji rejonu berdiańskiego, Rudow, informował główny zarząd milicji w Charkowie oraz władze obwodowe i GPU o faktach kanibalizmu we wsi Sofijiwka. W dokumencie była mowa, że 6 lipca 1932 r. mieszkaniec miasta Berdiańsk Nikołaj Czułkow zawiadomił o zaginięciu swojej córki Walentyny. W wyniku śledztwa ustalono, że kobiecie mającej na utrzymaniu dwójkę dzieci, na początku marca 1932 r. skończyły się zapasy żywności; z tego to powodu zaczęła puchnąć. Kilka razy bezskutecznie zwracała się o pomoc do rady wiejskiej i zarządu kołchozu. Nie mając nadziei na uzyskanie
jakiejkolwiek pomocy, postanowiła zabić i zjeść własną córkę. Pod koniec marca 1932 r. kiedy usnął syn, zawołała do siebie córeczkę, następnie wziąwszy nóż stołowy, poderżnęła jej krtań. Później położyła ciało na ławce, przykryła i poszła spać. Następnego dnia odcięła dziewczynce głowę i włożyła do kotła. Pozostałą część ciała pokroiła na kawałki i zakopała w gnoju. Po przeszukaniu gospodarstwa funkcjonariusze milicji znaleźli porąbane zwłoki dziewczynki.
Takich raportów jest bardzo wiele i one najlepiej ukazują stworzone przez bolszewików piekło na ziemi. Światło na temat liczby popełnionych aktów ludożerstwa rzucają materiały z Archiwum Państwowego MSW Ukrainy. Wynika z nich, że w latach 1932–1933 skazano za kanibalizm co najmniej 2505 osób (1483 na karę 3–5 lat łagru, 1022 na 10 lat łagru lub karę śmierci). A należy pamiętać, że jedna skazana osoba była nieraz odpowiedzialna za kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt istnień ludzkich.
W kodeksie karnym ZSRR, co oczywiste, nie było wzmianki o kanibalizmie. Ludzi skazywano na podstawie art. 56, p. 17 („kto popełnia akty bandytyzmu (…) przy szczególnie obciążających okolicznościach podlega karze śmierci oraz konfiskacie mienia”), art. 138, p. a („kto zabija człowieka w celu uzyskania korzyści (…) z niskich pobudek, podlega karze pozbawienia wolności do lat 10 (…), przy szczególnie obciążających okolicznościach – karze śmierci przez rozstrzelanie”) i art. 138 p. c („kto zabija człowieka ze szczególnym okrucieństwem podlega karze pozbawienia wolności do lat 10, przy okolicznościach szczególnie obciążających – karze śmierci”), art. 174, p. 4 („kto dokonuje rozboju, podczas którego doszło do zabójstwa podlega karzę pozbawienia wolności do lat 10, przy okolicznościach szczególnie obciążających – karze śmierci”).
Zbrodnią bolszewików było także to, że nie uznali oni faktu głodu, a propaganda komunistyczna cynicznie głosiła, że są to wymysły elementów kontrrewolucyjnych, i przez cały czas podkreślała, jak to wspaniale żyje się kołchoźnikom i uczciwie pracującym chłopom w państwie sowieckim. Kiedy dziesiątki tysięcy chłopów umierało z głodu, bolszewicy wysyłali na wieś różnego rodzaju zespoły muzyczne i teatralne dla, jak to podkreślano, ukulturalnienia chłopów. W kinach pokazywano kołchoźnikom filmy, których najczęstszym motywem przewodnim było wykonanie dyrektywy Stalina o „uczynieniu wszystkich kołchoźników zamożnymi” oraz „ukazaniu olbrzymich zdobyczy socjalizmu”. W każdej gazecie sowieckiej z tamtego okresu można znaleźć fragmenty na temat dostatniego życia kołchozowego.
Wewnętrzny problem ZSRR
Tej propagandzie wtórowali niektórzy zachodni sympatycy komunistów: politycy (francuski premier Edouard Herriot), pisarze (brytyjski noblista George Bernard Shaw), dziennikarze (moskiewski korespondent „The New York Timesa” Walter Duranty). Zresztą, świat zachodni nie tylko nie przejmował się losem głodujących mieszkańców Ukrainy, uznając ich tragedię za wewnętrzny problem ZSRR, ale dążył wręcz do zachowania ze względów ekonomicznych i politycznych jak najlepszych stosunków z komunistami. Stąd próżno było spodziewać się potępienia zbrodniczej sowieckiej polityki wobec wsi przez społeczność międzynarodową. Lata te są natomiast okresem dużych sukcesów dyplomacji sowieckiej, m.in. w listopadzie 1933 r. ZSRR został uznany przez USA, a we wrześniu 1934 r. przyjęto go do Ligi Narodów.
Sami bolszewicy natomiast zaczęli udzielać chłopom wyraźniejszej pomocy żywnościowej dopiero wtedy, kiedy powstała realna groźba, że na wsi nie będzie miał kto pracować. Był to argument natury praktycznej. O intencjach władz przy udzielaniu pomocy żywnościowej bardzo dobitnie świadczy list sekretarza rejonowego komitetu partii w Karłowie, Priesnowa, do sekretarzy komitetu obwodowego partii w Charkowie, Gołuba i Bułata, z 14 czerwca 1932 r.: „11 373 ha zasadzonego buraka nie uprawia się i dzisiaj istnieje niebezpieczeństwo, że przepadnie. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest brak artykułów żywnościowych. Osobiście uważam, że dzisiaj (jeśli jest taka możliwość) państwu będzie się bardziej opłacało przekazać 10 pudów zboża, niż pozwolić, by przepadło 11 373 ha buraków. Tym samym nie tylko uratuje się buraki, ale i zapobiegnie się kradzieży rosnącego zboża ozimego. Istnieje bowiem duże niebezpieczeństwo, że [chłopi] będą kraść oziminę ścinając kłosy. W ten sposób mogą powstać duże straty”.
Robert Kuśnierz
Autor jest doktorem, pracownikiem IPN Kraków, delegatura Kielce, tegorocznym stypendystą akcji „Polityki” „Zostańcie z nami!”.