Weterynarze dają nogę
W inspektoratach weterynarii nie ma kto badać
mięsa - alarmuje "Gazeta Wyborcza". Weterynarze zakładają prywatne
praktyki albo wyjeżdżają do Anglii. Wakaty w inspektoratach
weterynarii miesiącami czekają na chętnych. Nikt się nie zgłasza.
Odchodzą z powodu niskich zarobków. W inspektoratach zarabiają nieco ponad tysiąc złotych. Wolą więc otwierać prywatne praktyki, albo wyjechać za granicę. Przenoszą się najchętniej do inspektoratów w Wielkiej Brytanii.
Za granicą otrzymują pensje nawet kilkanaście razy wyższe, dostają samochody, komórki i budują sobie domy. Jeśli tak dalej pójdzie, to nie będzie w kraju bezpiecznej żywności - powiedział gazecie Tadeusz Sarna, śląski wojewódzki lekarz weterynarii.
Ustawowo w każdym inspektoracie w kraju powinno pracować pięciu lekarzy weterynarii. Tymczasem w wielu powiatach pracuje co najwyżej dwóch albo trzech. W Głównym Inspektoracie Weterynarii w Warszawie jest sześć wolnych etatów dla lekarzy weterynarii i nikt się nie zgłasza.
Jeśli kryzys będzie się pogłębiał, to grozi nam, że mięso z uboju nie będzie mogło trafiać do sprzedaży - mówi Lech Rybarczyk, wojewódzki inspektor weterynarii z Wrocławia. (PAP)