Wędka zza oceanu
W ciągu ostatnich sześciu lat Amerykanie irlandzkiego pochodzenia zainwestowali w ojczyźnie przodków - bezpośrednio lub pośrednio - prawie 250 mld euro. Wpływy Meksyku pochodzące od diaspory w Stanach Zjednoczonych to ponad 13 mld USD rocznie. Również amerykańska Polonia mogłaby lokować nad Wisłą nawet 10 mld USD rocznie; kilkakrotnie więcej niż wynoszą w ostatnich latach inwestycje zagraniczne w Polsce! Polonia na razie jednak tego nie robi. Dlaczego? Nie dlatego, że jej na to nie stać. Odpowiedzią niech będą wyliczenia jednej z firm informatycznych: wynika z nich, że budowa fabryki komputerów byłaby w Polsce o 16 proc. droższa niż w Irlandii.
Polskie Chicago
Socjologowie z Uniwersytetu Kalifornijskiego (UCLA) wyliczyli, że Polacy są jedną z trzech najbogatszych grup etnicznych w Stanach Zjednoczonych. Potwierdzają to autorzy bestsellera "Sekrety amerykańskich milionerów". Zdaniem Marii Pappas, skarbnika powiatu Cook (Chicago), statystyczny Amerykanin polskiego pochodzenia posiada "rezerwę kapitałową" 100 tys. USD. Aż (sic!) 10 proc. emigrantów z Polski bądź ich potomków zgromadziło, zdaniem autorów książki, fortunę większą niż milion dolarów. Co najmniej dwunastu spośród nich ma majątek szacowany na więcej niż 100 mln USD. Andrew J. "Flip" Filipowski (właściciel wartej 650 mln USD firmy Platinum Technology) znalazłby się na 3. lub 4. miejscu listy "Wprost" 100 najbogatszych Polaków. Władze Chicago z osłupieniem wręcz skonstatowały niedawno, że od kilku lat Polonia kojarząca się ze słynnym z siermiężności Jackowem posiada kilkadziesiąt tysięcy najdroższych nieruchomości w najlepszych dzielnicach miasta; teraz trzy czwarte najlepszych chicagowskich domów należy do
Polaków! Gdyby inwestowaniem w Polsce zajął się tylko co dziesiąty polonus, do starego kraju wpłynęłoby kilkadziesiąt miliardów dolarów w kilku najbliższych latach - taka opinia organizacji polonijnych nie wydaje się więc przesadzona.
Rozczarowanie krajem dziadów
Zaraz po 1989 r. do "kraju dziadów" ruszyli członkowie chicagowskiego Forum Gospodarczego Polonii (prawie 4000 osób) z zamiarem lokowania u nas pieniędzy. Wspólny język, koligacje rodzinne, sentyment i doświadczenie ekonomiczne polonusów, którego w kraju jeszcze brakowało, tworzyły przesłanki do twierdzenia, że Polska może być dla nich inwestycyjnym rajem. Można było tak sądzić tym bardziej, że w tamtych latach gospodarka amerykańska znajdowała się na skraju recesji. Z kilkuset przedsięwzięć będących owocem ówczesnego ożywienia została jednak tylko garstka, wśród nich firma chemiczna Gold Drop z Limanowej. Zdaniem jej właściciela, Wiesława Żółtowskiego z Chicago, przyczyną takiego stanu rzeczy było rozczarowanie zakresem przemian gospodarczych, a zwłaszcza tym, że w Polsce brakowało porządku prawnego i solidnego systemu ściągania wierzytelności.
Jan M. Fijor