Nowe miejsca: Dubrovnik
Bałkański McDonald w stylu turbo folk
08.01.2013 16:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Słyszałam o tym miejscu wiele niepochlebnych opinii, ale jako że jestem w odpowiednim nastroju przed zbliżającym się Sylwestrem Bałkańskim , stwierdziłam, że użyję sobie trochę Bałkanów przy pomocy nowej restauracji Dubrovnik Chata Chorwata. Spodziewałam się małej przytulnej knajpki, ale Dubrovnik okazał się dwupiętrowym molochem znajdującym się za hotelem Novotel w ścisłym centrum Warszawy.
Mimo że dekoracje w drewnianym lokalu na pewno kosztowały fortunę, są dopracowane w każdym elemencie i robią wrażenie, to cały czas nie mogłam pozbyć się wrażenia, że jestem w czymś w rodzaju Bałkańskiego McDonalda. Siermiężne drewniane ławy rodem z przydrożnego wiejskiego sklepu przywodziły mi na myśl bałkańską stylistykę turbo folk czyli coś w rodzaju naszego disco polo. Również muzyka lecąca z głośników nie była muzyką bałkańską, jaką lubię. To były najgorszego sortu bałkańskie manieczki z tak przejmującym bitem "yc-yc-yc" i tekstem "Here we go again", że nie sposób było się skupić na niczym innym...
No ale zamiast się rozglądać, przejdźmy do zamówienia. Zaglądam w menu, a tam... Sałatki - sztuk 1, Zupy - sztuk 1, Ryby - sztuk 1, Danie Główne - sztuk 2. Przetarłam oczy ze zdziwienia. Z tego "wszystkiego" jedynie bałkańsko wyglądał mi cevap, grill mix oraz jeden z deserów. Nie jestem pewna, czy go mamy - powiedziała kelnerka, gdy zapytałam o owy deser, i zniknęła. Serwowany tu cevap był z pewnością gorszy niż najmniej smaczny cevap na Bałkanach. Grillowy mix jednak się obronił, ale nie zachwycił. Nie zachwycają też ceny (25-40zł). Poza tym jedyną rzeczą, która poza tym broni ten lokal jest bogata karta chorwackich win (tu akurat dwie strony w menu). Te wina to może byłby jakiś powód, żeby tu wrócić - rozejrzałam się wokół i spojrzałam na smutnych biznesmenów jedzących obok ten mdły cevap - no ale ja nie wrócę tu na pewno.