Faszyn from Raszyn
Rozmawiamy z założycielką strony z modowymi wpadkami Polaków
Fanpage "Faszyn from Raszyn" zgromadził 56 tysięcy osób, które wspólnie śmieją się z modowych wpadek Polaków. Skarpetki do sandałów, panterki i wystające boczki ustrzelone z ukrycia komórką wciąż zyskują nowych fanów. Założycielka strony ma na imię Marta, ma 25 lat oraz krótkie, blond włosy i mieszka w centrum Warszawy. Spotkaliśmy się z nią w Bufecie Centralnym, by porozmawiać o tym, co zrobić, by nasze zdjęcie znalazło się na stronie, skąd wzięła się nazwa "Faszyn from Raszyn" i co o nim myślą mieszkańcy tego miasta. I przede wszystkim po to, by zobaczyć, jak wygląda:)
Na początek klasyczne pytanie: skąd pomysł na "Faszyn from Raszyn"?
Nie planowałam temu pomysłowi takiej kariery. Cykałam zdjęcia komórką z ukrycia, gdy zobaczyłam na ulicy jakiś modowy wybryk. Wrzucałam te foteczki na mojego prywatnego walla. Moi znajomi je pokochali, więc założyłam osobny fanpage. Myślałam, że tworzę go tylko dla swoich znajomych, ale szybko okazało się, że "Faszyn from Raszyn" ma o wiele większą siłę rażenia. Myślę, że to po trosze dzięki nazwie, w której tak właściwie zawiera się cały koncept. Wszystko zaczęło się od Kuby Wojewódzkiego, który w jednym ze swoich programów powiedział, że ktoś ubrał się "jak na Sylwestra w Nadarzynie". Te małe, podwarszawskie miejscowości są w ogólnym przekonaniu właśnie kolebką małomiasteczkowej mody.
A czy byłaś kiedyś w Raszynie?
Nie. Ale dostałam zaproszenie. Lokalna gazeta poprosiła, abym przyjechała tam udzielić wywiadu na warsztatach dziennikarskich. Nie pojechałam, bałam się, że mnie zlinczują. Dziennikarze tego pisma spotkali się ze mną w Warszawie. Byli zachwyceni moją stroną. Powiedzieli, że to świetna promocja dla miasta. Chcieli nawet umieścić mnie na okładce! Boję się, że kiedyś dadzą mi honorowe obywatelstwo albo wybudują mi tam pomnik (śmiech). Mam nadzieję, że podejście Raszyna do mnie nie zmieni się, gdy na stronie pojawi się nowy baner. Będzie on przedstawiał kiczowato ubraną osobę, która trzyma herb Raszyna.
No ale większość zdjęć i tak robisz w Warszawie? Gdzie najczęściej polujesz z aparatem? Na temat nowojorskiego bloga The Sartorialist, który zamieszcza również takie złowione na ulicy zdjęcia, powstają całe poradniki: gdzie chodzić i jak się ubierać, by znaleźć się u Sartorialisty. Wprawdzie tam są to zdjęcia ludzi ubranych naprawdę dobrze i znalezienie się na blogu jest wyróżnieniem, ale czy mogłabyś zrobić dla nas podobny poradnik? Jak się ubierać i gdzie się pojawiać, by znaleźć się na "Faszyn from Raszyn"?
Mieszkam w centrum, więc by robić zdjęcia najczęściej kręcę się właśnie w tych rewirach. Marszałkowska, Chmielna, Aleje są pełne ludzi, którzy chyba nie myśleli za dużo o swoim wyglądzie, gdy wychodzili z domu. Dużo zdjęć robię też w komunikacji miejskiej. Tam łatwiej zrobić zdjęcie z ukrycia. Bo fotografuję tylko z ukrycia. Sartorialista ma łatwiej: może podejść i wprost zapytać o zdjęcie. Ja nie mam tego komfortu, bo znaleźć się na "Faszyn from Raszyn" to żadna chluba.
A jak się powinnam ubrać, by znaleźć się na stronie?
Tu nie ma reguły. Na stronie są osoby ubrane w podróbki, ale mieliśmy też zdjęcie dziewczyny, która od stóp do głów była ubrana w Gucciego i Versaciego, co też nie jest oznaką dobrego stylu. Śmieszą nas niezmiennie skarpetki do sandałów, za małe spodnie, z których wylewają się boczki, oraz starsze panie ubrane od stóp do głów w panterkę. Ostatnio podśmiewywaliśmy się też z hipsterów. Nikt nie może czuć się bezpieczny. Nawet ja. Teraz bardzo dużo zdjęć dostaję od czytelników. I tylko czekam, aż któregoś dnia sama siebie znajdę na stronie.
A gdzie cię można w Warszawie spotkać?
Moim absolutnym faworytem jest Bufet Centralny, który zaspokaja moje wybredne podniebienie. Dziurkę od Klucza na Powiślu odwiedzam, kiedy mam ochotę na włoski makaron. W Socjal na Foksal lubię napić się wina z przyjaciółmi...
Określenie "faszyn from Raszyn" weszło do warszawskiego słownika, zauważyłaś to?
Tak, to niesamowite. Już nie organizuje się imprez tematycznych o nazwie "Kicz Party", teraz są imprezy w stylu "Faszyn from Raszyn". Na jedną z nich nawet zostałam zaproszona! Obca osoba napisała do mnie, że organizują taką imprezę dla kolegi na jego trzydzieste urodziny i że nie może mnie tam przecież zabraknąć. Więc poszłam. Impreza była świetna. Mieli tam nawet taką ścianę na tle której robi się zdjęcia celebrytom, tyle że zamiast nazw znanych marek modowych, umieścili tam podróbki tych marek.
I jak się ubrałaś na tę imprezę?
Zainwestowałam w nieśmiertelne panterki. Od stóp do głów. Panterki chyba nigdy nie wyjdą z raszyńskiej mody!