Wadowiczanie: niech nie odchodzi
Do późnej nocy Wadowice wytrwale modliły się za Papieża. W dymie kadzideł, z pieśnią "Zwycięzca śmierci, piekła i szatana" przez bazylikę przeszła procesja księży i ministrantów. Do miasta napływały sprzeczne informacje - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
02.04.2005 | aktual.: 02.04.2005 08:38
Od rana, kiedy po rodzinnym mieście Jana Pawła II rozeszły się wieści o jego ciężkim stanie, na rynku zaczęli zbierać się ludzie. Pierwsi wierni przyszli do kościoła już o godz. 6.30 - podaje "Gazeta". W części szkół nauczyciele odwołali zajęcia, prosząc uczniów o uczestnictwo w czuwaniu w bazylice. - Rano pani dyrektor zorganizowała apel. Powiedziała, że Papież jest bardzo chory, i że nie wiadomo, co będzie dalej. Prosiła nas, żebyśmy modlili się w jego intencji - relacjonowała "Gazecie" Justyna Grzyb, licealistka z położonego niedaleko Wadowic Andrychowa.
- To się tak łatwo mówi, że człowiek i że musi umrzeć. Ale to nie jest zwykły człowiek. Niech zostanie z nami jeszcze trochę. Niech nie odchodzi - mówiła jedna z sióstr zakonnych.
Inna niż zazwyczaj atmosfera panowała też w muzeum papieskim - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Wczoraj odwiedziły je m.in. wycieczki z Chorwacji, Austrii. - Zazwyczaj ludzie są gwarni, czasem aż trzeba uciszać. A dzisiaj cisza jak makiem zasiał, wszyscy skupieni, bez uśmiechów - komentowały siostry zakonne przypatrujące się tłumom pielgrzymów.
A jeden z pielgrzymów z Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Dąbrówce pod Poznaniem komentował: - Tutaj nikt nie czeka na śmierć. Może zdarzy się cud?