PolskaW pogoni za ciuchami

W pogoni za ciuchami

Już właściwie zapomnieliśmy o świętach. Minął cały około-świąteczny szał. Mieliśmy dość kolejek w sklepach, zgiełku, przepychanek. Narzekaliśmy na tłoczących się ludzi, niemiłe zmęczone kasjerki. Ale, czy na pewno? Chyba znów zatęskniliśmy za hipermarketami, supermarketami, a może nawet superhipermarketami. Teraz wróciliśmy do sklepów w pogoni za... przecenami.

W pogoni za ciuchami
Źródło zdjęć: © AFP

Widmo poświątecznego zastoju w interesach sprawiło, że handlowcy masowo obniżają ceny. Promocje wprowadziła ponad połowa sklepów w handlowych gigantach. Wszędzie wisi napis "Sale" (co z ustawą o języku?). Tam, gdzie się na przeceny zdecydowano, objęły one większość asortymentu. Zabiegi handlowców na razie osiągają zamierzony skutek. Dla większości sklepów obecne przeceny to dopiero początek walki o klienta.

Więc przychodzi weekend, a my ruszamy na polowanie: może kupić szalik, choć już jeden mamy, może buty, bo przydadzą się w przyszłym roku, może 15. spodenki dla dziecka. Kto się nie skusi, jak wszystko 50% taniej... ? To nic, że pewnie nic z tego nie potrzebujemy. Cena kusi. Organizujemy opiekę dla naszego maluszka. Na szczęście może przyjechać babcia na jakieś dwie godziny, więc chętnie korzystamy z jej pomocy.

I znów tłoczymy się między półkami. Szukamy okazji, może nawet super-okazji. W jednym ręku torebka (bo większość klientów to zwykle kobiety), w drugim wieszaki z ciuchami. Stoimy najpierw 20 minut do przymierzalni. Okazuje się, że w święta sobie pofolgowaliśmy (a to rybka, a to kapustka), więc musimy wrócić po rozmiar większy... nikt tego nie lubi. Znów wertujemy półki. Okazuję się, że ciężko dostać coś większego niż w rozmiarze 36, tak jakby większość z nas faktycznie nosiła ten rozmiar. Wracamy do przymierzalni z mniejszym już zdecydowanie naręczem wieszaków. I co? Stajemy w kolejce, bo przecież nikt nam jej nie zajął. Każdy musi odstać swoje! A czas leci, bo przecież babcia nie będzie siedzieć z naszą pociechą cały dzień.

Szczęśliwi jesteśmy już w przymierzalni, to nic, że już zgrzani, zmęczeni i zniechęceni. Jest już gorąco i nieprzyjemnie. Ale tyle czasu w sklepie i wrócimy z niczym? O nie! Kupić coś musimy. Często i tak bierzemy rzeczy za małe, bo przecież schudniemy. Zaraz będziemy na diecie i wrócimy do świetnej sylwetki. Ależ to jest życzeniowe myślenie.

Teraz już jedynie kolejka do kasy. Przed nami kilka osób, nie jest źle. Po 10 minutach okazuje się, że są problemy z terminalem do kart. Nie mamy wyjścia i stajemy w nowej kolejce do innej kasy. Nareszcie kupiliśmy. Możemy odetchnąć z ulgą. Tylko już nawet ciężko złapać oddech.

Wracamy do domu, padamy na kanapę i nic nie robimy do końca dnia. A nie lepiej spacerek, obiadek, miła rozmowa w gronie rodziny, zabawa z dzieckiem? Czy nie lepiej by nam było, gdyby nasz weekend właśnie tak wyglądał.

Katarzyna Bogdańska,Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)