W klapkach po śniegu
Dwa poważne wypadki, kilka niegroźnych kontuzji - tak wyglądał długi weekend w Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym. W piątek w rejonie Szpiglasowej Przełęczy po śniegu zjechało ok. 150 m starsze małżeństwo. Kobietę w stanie krytycznym przewieziono do szpitala, jej mąż ma poważne obrażenia głowy.
30.05.2005 | aktual.: 30.05.2005 08:49
W sobotę w rejonie Rysów doszło do podobnego wypadku: na płacie śniegu poślizgnęło się i spadło ok. 100 m w stronę Czarnego Stawu dwoje ludzi. Kobieta doznała urazów głowy, kręgosłupa i brzucha, mężczyzna ma złamaną rękę i liczne otarcia skóry. - Ludzie, mimo ostrzeżeń, zupełnie nie zdają sobie sprawy, że wysoko w górach leży ponad pół metra śniegu i ciagle jest zima. Bo na dole kwitną kwiatki, jest upał - mówi Edward Lichota, ratownik dyżurny TOPR. - Turyści idą zupełnie nieprzygotowani do wędrówki. O butach nawet nie wspomnę!
Na szlaku do Pięciu Stawów tłum ludzi. Ciągną starsze pary, całe rodziny, kobiety w lekkich pantoflach, młode dziewczyny w sandałach, rozebrane do kostiumów kąpielowych, mężczyźni w spodenkach i adidasach. Jak na piknik! - Co tu tyle tego śniegu? No, fajnie by tu nawet było, żeby nie ten śnieg - mówi na szlaku do Doliny Pięciu Stawów niezadowolony starszy turysta. Wystarczy na niego popatrzeć, żeby zrozumieć powody pretensji. Ubrany w lekkie adidasy, krótkie spodenki, z przewieszoną przez ramię reklamówką brnie w półmetrowym śniegu, od czasu do czasu się zapadając.
Letnie ścieżki są jeszcze nieodstępne, więc trzeba iść tak, jak pozwala na to teren, nierzadko po sporej stromiźnie. Wydeptana wąska ścieżyna w śniegu jest prawie gładka, bo ci, co schodzą z góry bez czekanów i kijków - po prostu po niej zjeżdżają. Niektórzy schodzą na czworakach. - Ale ma pani fajne buty górskie! - chwali pionierki dziewczyny idącej przed nim turysta ze Śląska, który zabrał do Doliny Pięciu Stawów dzieci i małżonkę. - Nie to co nasze! Chyba będziemy mieli problemy z zejściem. - Dziadku, mogę zjechać sobie po tym śniegu? - pyta 6-letni chłopiec, wskazując na stromy odcinek stoku kończący się kamieniami. - Patrz, inni zjeżdżają!
Na szczęście dla dziecka, dziadek, choć z wahaniem, nie zgodził się na taką atrakcję... Za podsumowanie tego, co się w długi weekend działo w Tatrach, niech wystarczy wymiana zdań jednego z turystów i ratownika TOPR-u. Pierwszy dociekał, dlaczego właściwie toprowcy... nie usuną tego śniegu ze szlaków. - Nie chce mi się komentować takich pytań! - odpowiedział dyżurny TOPR.
(HAK)