W kaloszach do domu
Robert i Iwona Pieczączykowie, żeby dotrzeć do domu zakładają wysokie gumowce, na barana biorą dzieci i przeprawiają się brodem przez rzekę. Tak jest od 8 sierpnia, kiedy wezbrana Nysa Kłodzka zniszczyła kładkę - opisuje "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska".
Nie wiemy, jak będziemy przeprawiać się przez rzekę, kiedy poziom wody wzrośnie- mówią mieszkańcy Długopola Dolnego. O nowy most walczymy od 1997 roku. Kiedy wielka powódź zniszczyła go, korzystaliśmy z prowizorycznej kładki. Teraz nie mamy nic, a burmistrz zamiast nowego mostu kupił nam po parze gumowców. Przecież my żyjemy w XXI wieku, a nie za króla Piasta, kiedy brody były w powszechnym użyciu.
Samorządowcy z Bystrzycy Kłodzkiej od kilku już lat powtarzają, że na wybudowanie nowego mostu nie mają pieniędzy. Raz mówią, że kosztowałby on 500 tys. zł, to znowu, że 600, a nawet 700 tys. zł. Zdecydowali się wydać prawie 100 tys. zł na bród rzeczny, a teraz kilkaset złotych na gumowce.
Przecież gmina mogła po sierpniowej powodzi starać się o pieniądze na usuwanie skutków powodzi, także na most w Długopolu Dolnym - dodaje Kazimierz Pieczączyk.
Burmistrz Bogdan Krynicki twierdzi, że gminy nie stać na wybudowanie mostu za pół miliona złotych, z którego będą korzystać tylko dwa gospodarstwa (oprócz Pieczączyków mieszka tam jeszcze jedna rodzina). Zaproponowaliśmy tym rodzinom wykupienie ich domów. Takie rozwiązanie byłoby tańsze dla gminy, a odcięci przez rzekę ludzie zmieszkaliby w innych domach. Niestety nie chcą się na to zgodzić. Do sprawy chcemy wrócić jeszcze raz, na najbliższej sesji- mówi burmistrz Krynicki. O sprawie pisze "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska". (PAP)