W Energetyce lecą głowy
Po odejściu Piotra Szynalskiego z Energetyki
Kaliskiej w spółce zaczęło się wietrzenie kadr. Pierwsze decyzje
już zapadły - pisze "Gazeta Poznańska".
03.03.2005 | aktual.: 03.03.2005 07:16
Piotr Szynalski zasłynął z tego, że w kierowanej przez siebie Energetyce Kaliskiej zatrudniał partyjnych kolegów i członków najbliższej rodziny. Kontrole prowadzone m.in. przez Ministerstwo Skarbu potwierdziły, że w swoich działaniach kierował się nepotyzmem. Po jego odejściu nowemu kierownictwu została w spadku cała rzesza osób, które mimo wątpliwych kompetencji i stosownego wykształcenia trafiły nawet na dyrektorskie stanowiska.
Od kilku tygodni kaliskim oddziałem Koncernu Energetycznego Energa kieruje Ryszard Hanc, który w branży uchodzi za fachowca. - Każdy powinien zajmować stanowisko adekwatne do wykształcenia - mówił niedawno "GP".
Funkcje kierownicze mają więc obejmować osoby odpowiednio do tego przygotowane. Niekompetentni będą przesuwani na inne stanowiska, bo zwolnić ich nie można. W zapisach umowy społecznej, dającej gwarancje zatrudnienia, są jednak pewne luki. Jeśli ktoś się nie wywiąże z powierzonych mu zadań, może wylecieć dyscyplinarnie.
Ponoć groziło to Sławomirowi Smolińskiemu, który będąc zastępcą dyrektora generalnego do spraw technicznych uchodził za prawą ręką prezesa Szynalskiego. Ostatecznie pożegnał się z pracą za porozumieniem stron. Wraz z jego odejściem praktycznie przestał istnieć związek zawodowy kadry kierowniczej branży energetycznej. Większość jego członków po prostu się wypisała.
Ze stołka poleciał też kuzyn Szynalskiego, Konrad Kustosz, z wykształcenia humanista. Za byłego szefa był on dyrektorem departamentu usług i inwestycji, jednej z ważniejszych w spółce. Teraz zajmuje znacznie mniej eksponowane stanowisko. (PAP)