Uwaga na praskich taksówkarzy!
Prascy taksówkarze oszukiwali prezydenta
czeskiej stolicy Pavla Bema, który przebrany za włoskiego turystę
sprawdzał czy taksówkarze "naciągają" klientów, głównie
obcokrajowców - napisał największy czeski dziennik "Mlada
Fronta Dnes".
Jeden z taksówkarzy, z którym przebrany za mówiącego po angielsku bogatego Włocha prezydent Bem jechał z rynku Starego Miasta na praski Zamek, włączył przy taksometrze tzw. turbo, czyli urządzenie przyspieszające pracę licznika. Po trzech kilometrach jazdy na liczniku wyświetliło się 785 koron (ok. 117 złotych), chociaż taryfa za przejazd tej trasy wynosi zaledwie ok. 130 koron, czyli ok. 19,5 PLN.
Co więcej, na rachunek o który poprosił "Włoch", kierowca taksówki wpisał nazwę nieistniejącej firmy i zmyślony numer telefonu.
Inny taksówkarz, z którym ubrany w modne sportowe ubranie i, zmieniony przez doklejone wąsy i bródkę, Bem wracał z Zamku na staromiejski rynek, wyliczył co prawda poprawną opłatę za przejazd (134 korony), ale zapytany przez prezydenta o możliwość zapłaty rachunku w euro zażądał 10 euro, czyli około 310 koron, tj. ponad dwukrotnie więcej, niż wskazał taksometr.
Obu przyłapanym na oszustwie taksówkarzom grożą grzywny do 1 miliona koron (ok. 150 tys. złotych).
Na próbę Bem, już bez charakteryzacji, przejechał taksówką jeszcze raz trasę z rynku Starego Miasta na Zamek. Taksówkarz - jak powiedział prezydent - z wrażenia nie włączył taksometru. Kiedy Bem chciał jednak coś zapłacić kierowca oświadczył: "Ponieważ nie włączyłem taksometru nie mogę wziąć nic, bo złamałbym prawo".
Przedstawiciele władz Pragi odbyli w ubiegłym roku 500 jazd kontrolnych taksówkami i stwierdzili zaledwie 73 nieprawidłowości, nakładając grzywny w łącznej wysokości 5,5 mln koron (ok. 825 tys. złotych); zabrano też osiem koncesji.
Reporterzy "MF Dnes", którzy przebrani za zagranicznych turystów, 15 razy przejechali się taksówkami, oszukani zostali aż w 12 przypadkach.
Zbigniew Krzysztyniak