Utonął w Hańczy
(RadioZet)
32-letni nurek utonął w jeziorze Hańcza. Wyciągnięty przez kolegów z głębokości 21 metrów mężczyzna zmarł, mimo reanimacji. Do wypadku doszło w niedzielę.
32-latek, mieszkaniec okolic Warszawy, nurkował razem z kolegą. Obaj mieli wystarczające doświadczenie i przeszkolenie. Na głębokości piętnastu metrów jednemu z nurków zamarzł reduktor ciśnieniowy. Kolega podał mu zapasowe urządzenie ze swojej butli. Wtedy pierwszy z nurków nacisnął zawór reduktora zapasowego i spowodował zamarznięcie tego urządzenia także w butli kolegi.
Duszący się nurkowie zaczęli się szamotać, lżejszy z nich gwałtownie wypłynął na powierzchnię, gdzie koledzy udzielili mu pomocy. Kilku zanurkowało po jego towarzysza.
Pomimo tego, iż mężczyznę szybko wyłowiono i rozpoczęto reanimację - kontynuowaną potem przez lekarzy pogotowia - nie udało się uratować mu życia.