Urok politycznych dodatków
W ostatnich dniach polityka polska przeorientowała się z teczek na torebki. Najpierw dziennikarze „Wprost” napuścili Rzeczniczkę Praw Dziecka Ewę Sowińską na torebkę Teletubisia. Później Jacek Kurski napuścił Joannę Senyszyn na podrabianą torebkę Jolanty Szczypińskiej. Ale na tym nie koniec.
To nie jest tekst o Sowińskiej (gdyż uważam, że jej niepokój jest słuszny, choć znacznie bardziej niebezpieczne od propagandy homoseksualnej jest sadzanie półtorarocznych dzieci przed telewizorem). Nie jest to również tekst o Szczypińskiej (mam bowiem nadzieję, że przyjaciółka premiera po wyjściu z pirackiego cienia stanie się rzeczniczką liberalizacji praw autorskich i wpłynie na swoich ścigających wszystko kolegów partyjnych, by np. zakończyli postępowanie przeciwko twórcom serwisu napisy.org). Nie jest to wreszcie tekst o tym, co można znaleźć w damskiej torebce, gdyż odpowiedź na to pytanie mogłaby rozsadzić ramy tego dość zwięzłego gatunku, jakim jest felieton. Jest to (w końcu!) tekst o tym, jakie dodatki będą modne w tym sezonie politycznym.
Od razu warto zwrócić uwagę na dodatki męskie. Niekoniecznie męskie torebki (których charakterystyczny wzór w latach 80. nazywany był wszak pederatskami – któż w obecnym układzie rządzącym miałby nosić takie cudo?!). Z męskich dodatków wyjątkowo modny w ten weekend stał się krawat. A właściwie jego brak. Krawatową modę poziomu zero lansowała kancelaria prezydenta w związku z bezkrawatowym spotkaniem Lecha Kaczyńskiego i George’a Busha przy polskiej rybie i szkockim terierze. O tym, że prezydenci sojuszniczych krajów będą rozmawiać bez krawatów, słyszeliśmy częściej niż o tym, jak ubrane były pierwsze damy.
Brak krawatów nie jest jednak bynajmniej szansą dla zwolenników Janusza Korwina-Mikke (który jak wiadomo od krawata woli bardziej liberalną muszkę). Liberalizujące polską gospodarkę pakiety ustaw zostały na razie sprzątnięte do wora – przyznajmy: dość niewyszukanego dodatku, w tym przypadku doskonale jednak pasującego do biało-czerwonych krawatów noszonych przez polityków którzy sami w sobie są dodatkami do premiera.
Innym ważnym w tym sezonie dodatkiem będą paski. I to wszelkiego rodzaju. Zarówno te, które powoli zaczynają sobie zaciskać lekarze, nauczyciele i kolejarze, jak i te czerwone, które już niedługo będzie obnosiła na swoich świadectwach młódź, dzięki wspaniałomyślnemu włączeniu modlitwy do średniej szkolnych ocen.
Jak widać ten sezon zapowiada się szalenie atrakcyjnie pod względem dodatków. Polityczni dyktatorzy mody nie zdecydowali jeszcze tylko, czy należy lansować grube portfele, czy też puścić nas z torbami.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska