Urodzeni w niedzielę
Jeśli o kimś mówimy, że jest „urodzony w niedzielę”, mamy na myśli osobę leniwą, migającą się od pracy - ten związek frazeologiczny ma swoje początki w latach sześćdziesiątych XX wieku. W 1968 r. powstał film dokumentalny pod tym tytułem, w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego (autora m.in. filmowej adaptacji przygód Pana Kleksa), którego bohaterami byli ludzie dobrowolnie bezrobotni, unikający pracy. Nie umiałam już doszukać się, czy film był pierwszy, czy powiedzonko, ale zagościło ono w języku polskim na dobre. Niestety, jest też sporo wróżb i przesądów związanych z urodzeniem w danym dniu tygodnia. Musimy uważać, żeby nie karmić się takimi treściami. Także niewinne powtarzanie komentarza: „On to taki leniuch, bo przecież urodził się w niedzielę” albo: „Szkoda, że urodziła się w niedzielę, bo trzeba ją będzie zapędzać do roboty” jest niepotrzebnym etykietowaniem i oceną osoby, która na pewno nie pomoże jej przezwyciężyć słabości.
28.03.2013 | aktual.: 28.03.2013 12:55
Niedziela to piękny dzień tygodnia i żadne, moim zdaniem, niefortunne powiedzonka nie powinny mieć na nas wpływu. Pamiętam osobę, która kiedyś powiedziała: „Może dlatego, że urodziłam się w niedzielę, tak nie lubię ciężko pracować”. Nie jest dobry taki kierunek myślenia, to spostrzeżenie nie ma sensu, niczego nie wyjaśnia. Trzeba szukać sposobów na mobilizację albo zdrowo spojrzeć na swoje potrzeby, a nie skupiać się na „astrologicznych” wymówkach. Jeśli urodziny niedzielnego jubilata wypadają właśnie w dniu Pańskim, to można się z tego tylko cieszyć. Często też świętowanie urodzin, które wypadają w tygodniu, przenosimy na weekend. Bardzo cenny jest dla mnie zwyczaj zaczynania rodzinnego świętowania od Eucharystii w intencji jubilata. Warto pamiętać, że pięknym prezentem na imieniny lub urodziny może być zamówienie Mszy św. w intencji solenizanta (w dniu imienin, urodzin lub w najbliższym możliwym czasie).
Takie uroczystości, jak chrzest św., Pierwsza Komunia św., naturalnie odbywają się w niedzielę, ten pierwszy sakrament również w inne dni świąteczne. Głównym punktem jest wtedy Eucharystia. Jednak to, żeby Msza św. była na pierwszym miejscu dla wszystkich gości, w wielu rodzinach nie jest oczywiste, jakże przykry jest zwyczaj przychodzenia pod kościół pod koniec uroczystości. Wielu osobom ochrzczonym, chodzącym do kościoła, mogłaby pomóc zachęta gospodarzy do pełnego uczestnictwa w całej uroczystości, jedynie wobec osób nieochrzczonych powinniśmy wykazać się delikatnością.
Śluby zwykle odbywają się w soboty, jeśli wesele jest z poprawinami, one wypadają właśnie w dzień święty. Bywa, że „zmęczeni” goście weselni, wymigując się tym, „że przecież w sobotę była Msza”, opuszczają następnego dnia niedzielną Eucharystię. Musimy jednak pamiętać, że liturgia ślubna nie jest liturgią z dnia następnego, czyli niedzieli, a więc nie powinna być traktowana jako uczestnictwo we Mszy św. niedzielnej. Zdarza się, że domy weselne są w dużej odległości od kościoła, w którym odbywał się ślub. Warto, by gospodarze wesela dowiedzieli się wówczas, w jakich godzinach są odprawiane Msze św., a może nawet pomogli zorganizować dowóz, a przede wszystkim zadbali o przekazanie informacji i gorącego zaproszenia na Eucharystię oraz sami dali przykład, szczególnie młodzi, pełnego w niej uczestnictwa. A cóż by to była za niespodzianka, gdyby ta Msza św. była w intencji gości państwa młodych!
Nie bądźmy jak urodzeni w niedzielę ze starego powiedzonka, czyli leniwi i nieskorzy do zaangażowania i dania dobrego przykładu świętowania niedzieli podczas różnych rodzinnych uroczystości. Wykorzystajmy spotkania w gronie najbliższych do działań ewangelizacyjnych - pokażmy swoją radość ze spotkania z Bogiem w Najświętszej Ofierze. Jeśli dla nas samych będzie to najmniej ważny punkt programu, to nie dziwmy się, że później kolejne pokolenie tak będzie traktowało wyprawę do kościoła przy okazji familijnych wydarzeń. Zróbmy więc jak najwięcej, aby tak się nie stało.
Elżbieta Łozińska