Urlop macierzyński z debetem w tle
Zakład Ubezpieczeń Społecznych zwleka z
wypłatami dla kobiet na urlopie macierzyńskim. Panie czekają
często nawet dwa miesiące na wypłatę należnych im pieniędzy.
Bardzo często w tym czasie nie mają za co żyć - alarmuje "Życie
Warszawy".
Przez dwa miesiące byłam bez środków do życia. Nie miałam pieniędzy na pieluchy i ubranka, bo nie wypłacano mi zasiłku macierzyńskiego - mówi pani Aneta. W podobnej sytuacji znalazły się inne kobiety. Tymczasem ZUS twierdzi, że problemu nie ma.
Opóźnienia w wypłatach zasiłków nie dotyczą kobiet zatrudnionych w dużych przedsiębiorstwach. Duże firmy muszą wpłacać do ZUS składki za wielu pracowników i z należnych pieniędzy mogą same zapłacić kobiecie za urlop macierzyński, a potem to sobie odliczyć. Problemy mają natomiast matki pracujące w małych firmach, likwidowanych zakładach lub gdy kończą się im umowy o pracę. Wtedy ZUS przejmuje na siebie formalności związane z wypłatą pieniędzy. Od pani Magdy, która również przez dwa miesiące nie dostawała pieniędzy, ubezpieczyciel zażądał nawet dokumentów potwierdzających, że szef płaci za nią składki - pisze "Życie Warszawy".
ZUS nie powinien przerzucać na matkę swoich obowiązków - mówi Lesław Nawacki, szef zespołu Prawa Pracy i Zabezpieczenia Społecznego u rzecznika praw obywatelskich. Co na to ZUS? Takie przypadki są zjawiskiem marginalnym. Mamy prawo żądać dodatkowych dokumentów - mówi Jacek Dziekan z centrali ZUS.
Niestety, pokrzywdzone kobiety mogą jedynie pisać skargi do pracowników i szefów terenowych inspektoratów ZUS. Rzecznik ubezpieczonych zajmuje się jedynie emeryturami i komercyjnymi firmami, oferującymi np. OC - czytamy w "Życiu Warszawy". (PAP)