Uczniowskie fury
Zamiast autobusami, na lekcje jeżdżą
samochodami. Częściej - zamiast szpanować bogactwem rodziców,
zadają szyku wymyślnym tuningiem swoich aut - informuje "Gazeta
Poznańska".
08.10.2005 | aktual.: 08.10.2005 09:49
Na parkingu przed szkołą stoją samochody nauczycieli i dyrekcji. Czasem, gorsze od uczniowskich. Nauczyciele nie zwracają uwagi jakimi samochodami jeździ młodzież - mówi Przemysław Polowczyk, wicedyrektor szkoły. Zresztą, każdemu z nich kupiłbym starszy samochód, żeby nauczyć ich jazdy i wykrywania usterek.
Od marca ubiegłego roku Agnieszka z Prywatnego LO Anglojęzycznego w Poznaniu, przyjeżdża do szkoły jeppem wranglerem. Auto jest na firmę, a jeżdżę nim, żeby rodzice nie musieli mnie wozić. Pali 12 litrów benzyny, więc rodzice pokrywają koszty - mówi dziennikowi.
Wśród naszych uczniów pojawiają się osoby, które przyjeżdżają na lekcje samochodami. Raczej nie ma wśród nich właścicieli luksusowych aut - podkreśla Robert Przykucki, wicedyrektor I LO w Lesznie. Uczniowie jeżdżą zazwyczaj własnymi pojazdami sprowadzonymi z Zachodu. Takimi za cztery, pięć tysięcy - przyznaje Maciej z I LO. Podobnie jest w innych wielkopolskich miastach. Na przykład w Koninie najpopularniejszym środkiem lokomcji są stare syrenki...
Uczniowie Zespołu Szkół Łączności w Poznaniu parkują swoje auta wzdłuż ulicy. Przekrój aut jest duży - od otrzymanych od rodziców nowych "limuzyn" aż po rozlatujące się maluchy. Większość uczniów jest współwłaścicielami aut i... mandatów - informuje "Gazeta Poznańska". (PAP)