Uciekł od problemów?
Zaginął przeszło tydzień temu. Jerzego Żurawieckiego, działacza Solidarności, przewodniczącego Rady Powiatu Turkowskiego, poszukuje policja oraz Krzysztof Rutkowski. Detektyw twierdzi, że Żurawiecki nie został porwany, tylko zniknął na własną prośbę. – Był w depresji – mówi Mirosław Mękarski, wiceburmistrz Turku.
07.05.2005 | aktual.: 07.05.2005 12:42
Mężczyznę ostatni raz widziano 27 kwietnia na dworcu PKS w Środzie Śląskiej, gdzie mieszka jego matka. Kilka dni temu ktoś wypłacił pieniądze w jednym z bankomatów we Wrocławiu, posługując się jego kartą. Najprawdopodobniej policja już wie, kto to był, ale nie chce mówić. Również rodzina milczy na ten temat.
Teczki SB
O zniknięciu Żurawieckiego w Koninie i Turku krążą legendy. Najczęściej w komentarzach pojawia się sugestia, że miał być rzekomo współpracownikiem SB. Ponoć jego nazwisko znajdowało się w teczkach IPN udostępnionych osobom represjonowanym z regionu konińskiego. Nie potwierdzają tego przyjaciele. – Nawet jeśli istnieje jakaś teczka, to na pewno nie na Jurka jako współpracownika SB. Wiadomo, że był czynnym działaczem solidarnościowym w latach 80. i często był przesłuchiwany – mówi Jerzy Wesołowski, przewodniczący Rady Miasta Turku, przyjaciel zaginionego.
– To był dla mnie zawsze przykład spokojnego działacza. Nie wierzę, że był współpracownikiem SB – twierdzi Andrzej Krzyżański, koniński radny. IPN na ten temat nie udziela żadnych informacji.
Załamał się
To właśnie przyjaciele Żurawieckiego postanowili złożyć się i wynająć detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. – Chciał się odsunąć od swojego środowiska, jest załamany psychicznie. Dzwoni do najbliższych. Pierwszy telefon był dość dramatyczny, drugi już spokojniejszy. Sprawa powinna się rozwiązać w ciągu najbliższych dni – mówi Krzysztof Rutkowski.
Podobnego zdania jest Mirosław Mękarski, wiceburmistrz Turku. Przyjaciel zaginionego zastanawia się, czy przyczyną zniknięcia Żurawieckiego nie były nawarstwiające się od pewnego czasu problemy.
Co z pogróżkami?
Miesiąc temu Jerzy Żurawiecki oddał komórkę służbową, powiedział, że czuje się jej niewolnikiem. Później dodał, że otrzymuje pogróżki od ludzi związanych z turkowskim szpitalem. Przewodniczący pracował tam, znał dokładnie sytuację. Szpital od pewnego czasu boryka się z długami. Przed sądem toczy się kilka spraw dotyczących nieprawidłowości finansowych.
Doszła też sprawa turkowskiej kopalni. Na ostatniej sesji Rady Powiatu Jerzy Żurawiecki powiedział, że w przedsiębiorstwie trzeba przeprowadzić kontrolę, dotyczącą sprzedaży żwiru pod budowę autostrady, który KWB "Adamów" odsprzedaje pośrednikowi zamiast bezpośrednio wykonawcy. W tej sprawie Żurawiecki zwrócił się o wyjaśnienie do ministra skarbu państwa. – Nie chce mi się wierzyć, że zaginięcie Jerzego może być związane ze sprawą szpitala czy kopalni, że ktoś go szantażował – mówi Mirosław Mękarski.
Tymczasem Piotr Schulz, starosta turkowski, wraz z całym zarządem zwrócili się do komendanta głównego policji i MSWiA o zintensyfikowanie poszukiwań.
Olga Żaryn, AS